Unbroken (2014)

"Krainy miodu i krwi" nie dałem rady obejrzeć. Postanowiłem więc spróbować z innym filmem, by ocenić możliwości reżyserskie Angeliny Jolie. "Niezłomny" pokazał mi, że aktorka doskonale nadaje się do realizacji typowo hollywoodzkich widowisk pompatycznych. Nie dość, że potrafi je solidnie zrealizować, to również opowiada je z ograniczonym do niezbędnego minimum patosem i scenami pokrzepienia. A to jest już niemałe osiągnięcie, ponieważ historia olimpijskiego biegacza, który podczas II wojny światowej był więźniem japońskiego obozu pracy, z definicji wydawała się po prostu ociekać niemożliwym do wytrzymania patosem.



Jolie miała banalnie prosty sposób, by uniknąć pułapek, w jakie wpadają ostatnio bardziej utalentowani od niej reżyserzy (na przykład Scott w "Exodusie"). Po pierwsze ograniczyła muzykę. Czasami nie ma jej wcale (jak w otwierającej film sekwencji nalotu), w innych pojawia się dopiero dużo później, niż w typowym hollywoodzkim widowisku (jak w scenie z belką w obozie węglowym). Po drugie skupiła swoją uwagę na postaci Louisa Zamperiniego. Zrobiła to tak sprytnie, że udało się jej odwrócić uwagę od faktu, że tak naprawdę wcale nie "wgryza" się w jego charakter. Oczywiście nie udałoby się to, gdyby nie fenomenalny Jack O'Connell, który z całą pewnością stanie się czołowym brytyjskim aktorem w ciągu najbliższych kilku lat. Ma charyzmę i wie, jak się prezentować przed kamerą, by skupić na sobie uwagę widza. Dzięki temu udało mu się osłonić Jolie przed zbyt dokładną inspekcją jej możliwości.

"Niezłomny" wydaje się nieco przydługi, a niektóre wybory Jolie nie do końca trafione. Jak choćby wspomniana wyżej scena z belką, która po dobrym początku przemienia się w przesadnie ckliwą i naiwną próbę sił między Lou a japońskim komendantem. Ale w wielu chwilach "kobiece" podejście do w gruncie rzeczy męskiego tematu, dawało zaskakująco dobre rezultaty, jak chociażby w zupełnie niepozornej sekwencji, gdy młody Lou obserwuje matkę w kuchni. Teoretycznie scena jest zbędna, w rzeczywistości buduje klimat całej opowieści i pozostaje jedną z bardziej pamiętanych scen.

Za doskonałą decyzję Jolie uznaję również tę, że Jaia Courtneya nie ma w filmie zbyt wiele. Może jestem uprzedzony, ale do tej pory chyba tylko w jednym obrazie uznałem, że nie był balastem. W "Niezłomnym" nie zdołał nic zepsuć, bo ledwo się pojawił, a już zniknął.

W sumie "Niezłomny" sprawił pozytywne wrażenie i doszedłem do wniosku, że Jolie powinna raczej kręcić hollywoodzkie produkcje, a nie niezależne dramaty ideologicznie zaangażowane jak to było w przypadku "Krainy miodu i krwi".

Ocena: 6

Komentarze

  1. Jest trochę dziwna sytuacja u mnie z tym filmem. Napaliłem się na niego jakieś dwa lata temu :) Gdy ktoś u mnie w pracy podniecał się powieścią, że fajna, że niesamowita opowieść o woli przeżycia i takie tam. Na okładce była notka że prawa do ekranizacji już zostały kupione, więc... pomyślałem sobie że przeczytam, i będę mieć inne spojrzenia na premierze. No i dupa. Ja jestem w połowie książki, a Jolie już zbiera pierwsze pochwały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwiastun mnie ubawił, śmiałem się jak widziałem tego chłopa unoszącego belkę.

    Pierwsza pozytywna opinia o filmie jaką widzę. Dobrze argumentowana, szczególnie z tą muzyką. Plus dla torne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.

      Naprawdę nie widziałeś innych pozytywnych opinii? Mi się wydawało, że film ogólnie dobrze jest przyjmowany.

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)