Djúpið (2012)

Jeśli jesteście cherlakami, w grach survivalowych jesteście pierwszymi, którzy odpadają, to "Na głębinie" podniesie Was na duchu. Z kolei, jeśli jesteście twardzielami, wiecie wszystko o przetrwaniu w dziczy, walce z żywiołami i własnymi słabościami, wtedy film Baltasara Kormákura doprowadzi Was do rozpaczy. Dlaczego? Otóż inspirowane prawdziwymi wydarzeniami "Na głębinie" wyraźnie pokazuje, że przetrwanie nie zależy od jednostki, a od czynników, nad którymi człowiek nie ma kontroli. Ba, może nawet nie być w stanie ich zidentyfikować. Przetrwanie jest więc zagadką, tajemnicą, którą można opisać jedynie słowem "cud". Dla tych, którzy polegają na sobie, jest to nie do przyjęcia. Ci zaś, którzy w innych warunkach nie mieliby szans, tak zyskują nadzieję, że będą wybrańcami.



Zima. Temperatura powietrza poniżej zera. Temperatura wody 3-5 stopni Celsjusza. Kiedy kuter rybacki przewraca się i tonie, los załogi wydaje się przesądzony. Jeśli szybko nie wydostaną się z wody, wyziębienie organizmu stanie się tak silne, że wszyscy zginą. I tak też się dzieje. Z jednym wyjątkiem. Gulli, który w żadnym razie nie jest samcem alfa, przetrwał w mroźnej wodzie ponad cztery godziny i dalsze dwie wędrując w przemoczonym ubraniu w zimowych warunkach. Jakim cudem mu się to udało, tego nie wiedzą ani naukowcy, ani reżyser filmu, choć nie przeszkodziło mu to w opowiedzeniu tej historii.

"Na głębinie" reklamowane było jako najlepszy film islandzki roku. Jeśli rzeczywiście w 2012 roku nic lepszego tam nie powstało, to składam islandzkim kinomanom kondolencje. Dzieło Kormákura jest bowiem rozczarowującym przykładem na to, jak świetny temat przerobiony zostaje na kinową breję. Historia Gulliego jest dramatyczna i pełna znaków zapytania. Tymczasem reżyser zbudował z niej suchą jak wiór fabułę, która w ogóle nie angażuje emocjonalnie, nie przybliża dramatycznych warunków, w jakich Gulli spędził kilka godzin po katastrofie kutra ani późniejszych ambiwalentnych sytuacji, kiedy traktowany jest jako dziwadło, okaz laboratoryjny.

W rękach Kormákura historia zmieniła się w nudne i puste filmidło, które najlepiej obejrzeć przed snem, bo zadziała lepiej niż tabletki. Jeśli ktoś cierpi na problemy z zasypianiem, polecam "Na głębinie". Sprawdziłem na sobie i naprawdę musiałem mocno się spiąć, by nie zasnąć w trakcie jego oglądania. Powinienem chyba już się pogodzić z tym, że tylko jeden obraz udał się reżyserowi ("Bagno"). Reszta nie dorasta do nadziei, jakie w nim pokładałem

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)