Eden (2014)
Całkiem sporo obiecywałem sobie po tym filmie. Z opisów wynikało, że jest to historia w sam raz dla mnie. Opowieść o francuskiej scenie EDM lat 90. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Owszem bohaterem filmu jest DJ, ale kultura muzyki elektronicznej jest tu jedynie tłem i to mało efektownym.
Z rosnącym zdumieniem i niedowierzaniem oglądałem "Eden". Po pierwsze całość jest bardzo sztampowa. Spokojnie mogłaby dotyczyć jakiegokolwiek tematu (nawet nie muzyki) osadzonej w każdej epoce historycznej. Jest to bowiem opowieść o nieudaczniku, który przeklęty został artystyczną wrażliwością, ale bez wystarczającego zasobu szczęścia i talentu, by mógł naprawdę coś z tym, co wie i czuje, zrobić. Po drugiej każdą kolejną kliszę twórcy starannie wyprali z wszelkiej atrakcyjności. Wszystko w tym filmie jest rachityczne, bezbarwne, po prostu nudne. Dotyczy to zarówno emocjonalnych jak i zawodowych wzlotów i upadków bohatera, narkomanii, samobójstw, straconych okazji. Najgorsze jest jednak to, że nawet muzycznie film zawodzi. Większość z wybranych utworów nie jest warta drugiego odsłuchania. A te kilka hitów, które jakimś cudem zagubiły się na ścieżce dźwiękowej, też wypada tak słabo, że trudno uwierzyć w to, że kiedyś bawiły się przy nich masy.
"Eden" jest przeciwieństwem tego, czym powinien być dobry film o muzyce i tworzących ją artystach. Nie ma w nim tematu nawet na krótki metraż, a mimo to reżyserce udało się zrobić z tego ponad dwugodzinny film. I nawet na wygodnym krześle kinowym bardo boleśnie odczuwa się każdą minutę.
Ocena: 2
Z rosnącym zdumieniem i niedowierzaniem oglądałem "Eden". Po pierwsze całość jest bardzo sztampowa. Spokojnie mogłaby dotyczyć jakiegokolwiek tematu (nawet nie muzyki) osadzonej w każdej epoce historycznej. Jest to bowiem opowieść o nieudaczniku, który przeklęty został artystyczną wrażliwością, ale bez wystarczającego zasobu szczęścia i talentu, by mógł naprawdę coś z tym, co wie i czuje, zrobić. Po drugiej każdą kolejną kliszę twórcy starannie wyprali z wszelkiej atrakcyjności. Wszystko w tym filmie jest rachityczne, bezbarwne, po prostu nudne. Dotyczy to zarówno emocjonalnych jak i zawodowych wzlotów i upadków bohatera, narkomanii, samobójstw, straconych okazji. Najgorsze jest jednak to, że nawet muzycznie film zawodzi. Większość z wybranych utworów nie jest warta drugiego odsłuchania. A te kilka hitów, które jakimś cudem zagubiły się na ścieżce dźwiękowej, też wypada tak słabo, że trudno uwierzyć w to, że kiedyś bawiły się przy nich masy.
"Eden" jest przeciwieństwem tego, czym powinien być dobry film o muzyce i tworzących ją artystach. Nie ma w nim tematu nawet na krótki metraż, a mimo to reżyserce udało się zrobić z tego ponad dwugodzinny film. I nawet na wygodnym krześle kinowym bardo boleśnie odczuwa się każdą minutę.
Ocena: 2
Komentarze
Prześlij komentarz