La French (2014)
Kryminał na wskroś francuski. Jeśli ktoś nie lubi ich stylistyki, to zdecydowane odradzam zabieranie się za "Marsylskiego łącznika". Wynudzicie się na nim niemiłosiernie.
Obraz Cédrica Jimeneza opowiada niezwykle fascynującą historię o czasach, kiedy Marsylia była jednym z kluczowych miejsc dostarczających heroinę na amerykański rynek. Jednak czyni to w sposób pozbawiony efekciarstwa typowego dla współczesnych kryminałów i sensacyjniaków z Hollywood. "Marsylski łącznik" to kino stylowe, zarazem surowe i wysublimowane. Twórcy starają się oddać klimat przełomu lat 70. i 80., a jednocześnie sięgają po chwyty bliższe reporterom niż reżyserom filmów fabularnych. Pieczołowicie budują skomplikowaną intrygę, a jednocześnie sięgają po rozwiązania naiwne, które wizualnie może i wypadają ciekawie, ale zaprzeczają inteligencji bohaterów (jak sędzia beztrosko wchodzący na miejsce zbrodni i zacierający ważne ślady stojąc w kałuży krwi). Twórcy próbują też nakreślić ciekawe portrety osobowościowe, stworzyć emocjonalną więź pomiędzy dwójką adwersarzy, a zarazem wiele z kluczowych scen traktowanych jest jak ekspozycja w telenoweli.
To wszystko sprawia, że "Marsylski łącznik" jest filmem budzącym u mnie mieszane uczucia. Wciągnęła mnie historia opowiadana przez Jimeneza. Ale w wielu miejscach obraz mnie po prostu nudził i z rozczarowaniem patrzyłem na zegarek widząc, jak jeszcze dużo czasu pozostało do napisów końcowych.
Ocena: 6
Obraz Cédrica Jimeneza opowiada niezwykle fascynującą historię o czasach, kiedy Marsylia była jednym z kluczowych miejsc dostarczających heroinę na amerykański rynek. Jednak czyni to w sposób pozbawiony efekciarstwa typowego dla współczesnych kryminałów i sensacyjniaków z Hollywood. "Marsylski łącznik" to kino stylowe, zarazem surowe i wysublimowane. Twórcy starają się oddać klimat przełomu lat 70. i 80., a jednocześnie sięgają po chwyty bliższe reporterom niż reżyserom filmów fabularnych. Pieczołowicie budują skomplikowaną intrygę, a jednocześnie sięgają po rozwiązania naiwne, które wizualnie może i wypadają ciekawie, ale zaprzeczają inteligencji bohaterów (jak sędzia beztrosko wchodzący na miejsce zbrodni i zacierający ważne ślady stojąc w kałuży krwi). Twórcy próbują też nakreślić ciekawe portrety osobowościowe, stworzyć emocjonalną więź pomiędzy dwójką adwersarzy, a zarazem wiele z kluczowych scen traktowanych jest jak ekspozycja w telenoweli.
To wszystko sprawia, że "Marsylski łącznik" jest filmem budzącym u mnie mieszane uczucia. Wciągnęła mnie historia opowiadana przez Jimeneza. Ale w wielu miejscach obraz mnie po prostu nudził i z rozczarowaniem patrzyłem na zegarek widząc, jak jeszcze dużo czasu pozostało do napisów końcowych.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz