Tráiganme la cabeza de la mujer metralleta (2012)
Czyżby Ernesto Díaz Espinoza nie istniał bez Marko Zarora? Taki wniosek nasuwa się sam po obejrzeniu "Dajcie mi głowę kobiety z karabinem". Jest to czwarty film Espinozy, który widziałem, ale pierwszy, w którym nie zagrał Zaror. Efekt? Całość ledwo daje się obejrzeć.
Na pierwszy rzut oka "Dajcie mi głowę kobiety z karabinem" jest dość typowym dziełem Espinozy. To grindhouse'owe produkcja o dość prostej fabule pełna krwawej jatki. Problem polega na tym, że bez wyczyniającego cuda niewidy Zarora, to, co kręci Espinoza jest po prostu nudne. Matías Oviedo nie ma w sobie nic, by przykuć uwagę widza. Pozostaje więc ledwie kilka zabawnych momentów (obcas w oku, samoodstrzelenie głowy). To niestety zbyt mało, żeby poprawić mi humor zepsuty całą resztą.
Największym plusem filmu jest to, że jest bardzo krótki.
Ocena: 3
Na pierwszy rzut oka "Dajcie mi głowę kobiety z karabinem" jest dość typowym dziełem Espinozy. To grindhouse'owe produkcja o dość prostej fabule pełna krwawej jatki. Problem polega na tym, że bez wyczyniającego cuda niewidy Zarora, to, co kręci Espinoza jest po prostu nudne. Matías Oviedo nie ma w sobie nic, by przykuć uwagę widza. Pozostaje więc ledwie kilka zabawnych momentów (obcas w oku, samoodstrzelenie głowy). To niestety zbyt mało, żeby poprawić mi humor zepsuty całą resztą.
Największym plusem filmu jest to, że jest bardzo krótki.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz