The Skeleton Twins (2014)
Życie jest ruchem. Im bardziej swobodnym, tym więcej szczęścia doświadczamy. Ale tak pojmowane życie jest jedynie ideałem. W rzeczywistości każdy z nas nosi jakiś balast, który ogranicza lub spowalnia naturalną ruchliwość. Czasem zaś rzucona zostaje kotwica, która uwiązuje nas na stałe do "miejsca". W takim przypadku nie ma możliwości parcia do przodu, można jedynie spoglądać w tył, imitować ruch, maskować fakt, że od 10, 15 lat nie ruszyło się miejsca.
Tak jest w przypadku Milo i Maggie. Oboje są już zmęczeni, kontemplują popełnienie samobójstwa (Milo zresztą próbuje zakończyć swój żywot). Ale nawet samobójstwo nie byłoby aktem samodzielnym, dowodem na to, że żyli, nie ważne jak bardzo destrukcyjni. Samobójstwo jest bowiem tym, czego dawno temu dokonał ojciec. I to właśnie ten czyn stał się ich kotwicą. Teraz mogą próbować "iść do przodu", ale każdy ich krok prowadzi do tyłu. W przypadku Milo przyjmie to postać Richa, jego nauczyciela z liceum, który wtedy prawie go molestował, a z którym teraz Milo chciałby zbudować nową, erotyczno-emocjonalną relację. W przypadku Maggie jest to obsesja, będąca na pograniczu nałogu, seksu z przypadkowymi mężczyznami, która blokuje jej możliwość zbudowania autentycznej relacji.
"The Skeleton Twins" pokazuje, że kiedy jest się "uziemionym", życie jest pasmem udręki. Dlatego też finał rozczarowuje, bo jest straszliwie naiwny. Z jednej strony podkreśla, że należy walczyć o życie, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Ale z drugiej strony oferowany happy-end trudno za taki uznać. Jest to raczej sprytna sztuczka polegająca na przerwaniu historii w najbardziej pozytywnym momencie. Gdyby jednak dać bohaterom kolejne pół godziny, jestem pewien, że natychmiast wpadliby w tarapaty po uszy.
Sam w sobie "The Skeleton Twins" jest typowym produktem festiwalu Sundance. Nie dziwi mnie więc to, że film został tam nagrodzony za scenariusz. Jego obserwacje, sama dynamika opowieści nie wykracza poza schemat. W zasadzie największą zaletą jest pokazanie tego, że aktorzy komediowi potrafią grać dramatyczne role. Ale mnie do tego nie trzeba przekonywać, więc nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
Ocena: 6
Tak jest w przypadku Milo i Maggie. Oboje są już zmęczeni, kontemplują popełnienie samobójstwa (Milo zresztą próbuje zakończyć swój żywot). Ale nawet samobójstwo nie byłoby aktem samodzielnym, dowodem na to, że żyli, nie ważne jak bardzo destrukcyjni. Samobójstwo jest bowiem tym, czego dawno temu dokonał ojciec. I to właśnie ten czyn stał się ich kotwicą. Teraz mogą próbować "iść do przodu", ale każdy ich krok prowadzi do tyłu. W przypadku Milo przyjmie to postać Richa, jego nauczyciela z liceum, który wtedy prawie go molestował, a z którym teraz Milo chciałby zbudować nową, erotyczno-emocjonalną relację. W przypadku Maggie jest to obsesja, będąca na pograniczu nałogu, seksu z przypadkowymi mężczyznami, która blokuje jej możliwość zbudowania autentycznej relacji.
"The Skeleton Twins" pokazuje, że kiedy jest się "uziemionym", życie jest pasmem udręki. Dlatego też finał rozczarowuje, bo jest straszliwie naiwny. Z jednej strony podkreśla, że należy walczyć o życie, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Ale z drugiej strony oferowany happy-end trudno za taki uznać. Jest to raczej sprytna sztuczka polegająca na przerwaniu historii w najbardziej pozytywnym momencie. Gdyby jednak dać bohaterom kolejne pół godziny, jestem pewien, że natychmiast wpadliby w tarapaty po uszy.
Sam w sobie "The Skeleton Twins" jest typowym produktem festiwalu Sundance. Nie dziwi mnie więc to, że film został tam nagrodzony za scenariusz. Jego obserwacje, sama dynamika opowieści nie wykracza poza schemat. W zasadzie największą zaletą jest pokazanie tego, że aktorzy komediowi potrafią grać dramatyczne role. Ale mnie do tego nie trzeba przekonywać, więc nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz