Men, Women & Children (2014)
Ponoć nie kopie się leżącego, ale to właśnie zrobił "Uwiązanymi" Jason Reitman. Ludziom, którzy prowadzą smutne, pozbawione smaku i wyrazu egzystencje pokazał, że nie są wyjątkami, że nie mają za czym tęsknić, czego żałować, o czym marzyć, bo cały świat jest po prostu nieistotną małą, bladoniebieską kropką w przestrzeni obojętnego kosmosu. "Uwiązanymi" Reitman pokazuje, że nie ma nadziei na lepsze jutro, że wszyscy siedzimy w gównie po uszy, że ból, cierpienie, rozczarowanie definiują naszą egzystencję i że powinniśmy to zaakceptować, a może wtedy na chwilę dane nam będzie od tego wszystkiego odpocząć (co w swej naiwności nazwiemy szczęściem). Po obejrzeniu "Uwiązanych" rozsądnym rozwiązaniem byłoby podcięcie sobie żył lub połknięcie całego opakowania tabletek nasenny, ale film jest tak depresyjny, że nawet to wydaje się pozbawione sensu. Nic nie ma znaczenia, więc po co cokolwiek robić, niech sobie to życie po prostu płynie.
Co prawda pod koniec "Uwiązanych" Reitman jakby się zreflektował, co mówi i spróbował złagodzić przesłanie swojego filmu. Ale na niewiele to się zdaje. Jego finał zamiast krzepić i dawać nadzieję, jest ostatnim gwoździem do trumny. W ten sposób film staje się pochwałą ślepego uporu, który każe nam tkwić w tym życiu, choćby wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że nie ma to większego sensu.
Przy okazji Reitman polemizuje z takimi twórcami jak Larry Clark, którzy z filmów o nastolatkach zrobili swój motyw przewodni. Większość z tych opowieści jest dołująca dla rodziców, którzy są pokazani jako osoby praktycznie nieobecne w życiu swoich dzieci, nawet jeśli są tuż obok. "Uwiązani" w swojej depresyjności są w przedziwny sposób pokrzepiający. Film zdejmuje bowiem z dorosłych piętno winy. Reitman w okrutnie szczery sposób wykłada wszystkim, że nie ma znaczenia, czy rodzice są obecni w życiu swoich dzieci czy też nie. Cokolwiek by (nie) zrobili i tak będzie źle, ponieważ problem tkwi nie w rodzicielstwie, ale w ogólnoludzkiej kondycji, która polega na taplaniu się w szambie codzienności. Martwisz się o dziecko? Stajesz się więc rodzicem opresyjnym lub wzmacniasz w nim/niej błędne przekonania i wartości. Dajesz im wolność i tolerancję? Stajesz się rodzicem ślepym na błędy i wypaczenia, jakie nieuchronnie dziecko popełni.
Reitman chyba sam cierpi na chroniczną depresję, która od kilku lat musi się pogłębiać. Wszystko, co nakręcił po "W chmurach", ma w sobie bardzo duży ładunek ponurości. Ale ani w "Kobiecie na skraju dojrzałości" ani w "Długim, wrześniowym weekendzie" nie udało mu się wyrazić tej beznadziei w sposób równie przejrzysty i dobitny.
Ocena: 8
Co prawda pod koniec "Uwiązanych" Reitman jakby się zreflektował, co mówi i spróbował złagodzić przesłanie swojego filmu. Ale na niewiele to się zdaje. Jego finał zamiast krzepić i dawać nadzieję, jest ostatnim gwoździem do trumny. W ten sposób film staje się pochwałą ślepego uporu, który każe nam tkwić w tym życiu, choćby wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że nie ma to większego sensu.
Przy okazji Reitman polemizuje z takimi twórcami jak Larry Clark, którzy z filmów o nastolatkach zrobili swój motyw przewodni. Większość z tych opowieści jest dołująca dla rodziców, którzy są pokazani jako osoby praktycznie nieobecne w życiu swoich dzieci, nawet jeśli są tuż obok. "Uwiązani" w swojej depresyjności są w przedziwny sposób pokrzepiający. Film zdejmuje bowiem z dorosłych piętno winy. Reitman w okrutnie szczery sposób wykłada wszystkim, że nie ma znaczenia, czy rodzice są obecni w życiu swoich dzieci czy też nie. Cokolwiek by (nie) zrobili i tak będzie źle, ponieważ problem tkwi nie w rodzicielstwie, ale w ogólnoludzkiej kondycji, która polega na taplaniu się w szambie codzienności. Martwisz się o dziecko? Stajesz się więc rodzicem opresyjnym lub wzmacniasz w nim/niej błędne przekonania i wartości. Dajesz im wolność i tolerancję? Stajesz się rodzicem ślepym na błędy i wypaczenia, jakie nieuchronnie dziecko popełni.
Reitman chyba sam cierpi na chroniczną depresję, która od kilku lat musi się pogłębiać. Wszystko, co nakręcił po "W chmurach", ma w sobie bardzo duży ładunek ponurości. Ale ani w "Kobiecie na skraju dojrzałości" ani w "Długim, wrześniowym weekendzie" nie udało mu się wyrazić tej beznadziei w sposób równie przejrzysty i dobitny.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz