Trainwreck (2015)
Rzadko zdarza mi się wyjść z kina równie rozdartym, jak w przypadku "Wykolejonej". Odrzucała mnie moralna propaganda, jaką uprawia Judd Apatow do kwadratu (Amy Schumer okazała się być żeńską formą Apatowa). To, do czego próbowali mnie twórcy przekonać, pozostaje w całkowitej opozycji do tego, w co sam wierzę. Naprawdę, "Wykolejona" nie byłaby mi bardziej obca, gdyby nakręcono ją w całości po chińsku i puszczono bez napisów. A zarazem jest to jedna z zabawniejszych komedii tego roku. Co chwilę wybuchałem śmiechem. Zdecydowanie jest to najśmieszniejszy film Apatowa od czasu "Wpadki".
Moim problemem jest skrajny konserwatyzm Apatowa, który skrywany jest pod bardzo postępową i liberalną otoczką. Apatow jest jak retrowirus, który maskuje swoją prawdziwą formę, by zaatakować znienacka. Kiedy bohaterami byli mężczyźni, ta strategia aż tak bardzo nie raziła. Jego ludzkie wraki wpisywały się bowiem wtedy w doskonale znaną formę komedii o wiecznych chłopach. W "Wykolejonej" mamy identycznego bohatera, tyle że o odmienne płci. Niby niewielka zmiana, a zadziałała jak szkło powiększające, przez co brzydka prawda o propagandowej demagogii, jaką uprawia Apatow, stała się niemożliwa do zignorowania.
A jest ona naprawdę bardzo brzydka. Apatow bowiem wyraźnie, brutalnie i bezwzględnie piętnuje swoich bohaterów. Och, pokazuje ich jako sympatycznych i miłych tak, że chcemy im kibicować. Jednak ich zachowanie oceniane jest jednoznacznie negatywnie i dlatego każda jego fabuła jest historią nawrócenia. "Wykolejona" Amy nie jest więc silną kobietą, która wie, czego chce i nie boi się po to sięgać. Nie, jest naznaczonym przez toksycznych rodziców wrakiem człowieka, która zapija swoje problemy i zagłusza samotność przygodnym seksem. Apatow i Schumer są jak ci wszyscy pseudotolerancyjni pastorzy i księża, którzy z wyższością stwierdzają, że nie mają problemów z tym, KIM człowiek jest tylko, JAK się zachowuje i że nie wymagają zmiany TOŻSAMOŚCI ale nakazują zmianę UCZYNKÓW, bo inaczej dopadną ich piekielne męki.
Niestety tak koszmarna propaganda została przebiegle podana. "Wykolejona" zawiera kilka genialnych wręcz komediowych sekwencji. Absolutnym mistrzostwem jest dla mnie otwierająca film scena, w której ojciec uczy swoje córki, dlaczego monogamia jest nieżyciową ideą. Śmiałem się też z filmu z Radcliffe'em i Tomei (pewnie dlatego, że sam jestem już zmęczony sundance'owym kinem) jak i ze sceny interwencji (a w szczególności z epizodu komentatora sportowego Marva Alberta). Pozytywnie zaskoczył mnie John Cena. Nie sądziłem, że ten wrestler ma taki dystans do siebie i tak duże poczucie humoru (teraz lepiej rozumiem jego filmografię, najwyraźniej kariery aktorskiej nie traktował dotąd zbyt poważnie). A Tilda Swinton z akcentem a la Emma Thompson jest po prostu boska!
Na szczęście (bo inaczej byłbym "zmuszony" postawić wyższą ocenę) "Wykolejona" jest komedią nierówną. Niektóre z gagów były po prostu słabe lub pomyślane po najniższej linii oporu. Gdyby nie towarzyszyły im sceny komediowego mistrzostwa, pewnie uszłoby to twórcom na sucho, bo po prostu nie rzucałoby się tak w oczy. Ale stało się inaczej i nietrafione dowcipy tworzą nieprzyjemne zgrzyty.
Ocena: 6
FYI: 90% materiału zwiastuna, który zamieściłem, nie znalazło się (niestety) w wersji kinowej.
Moim problemem jest skrajny konserwatyzm Apatowa, który skrywany jest pod bardzo postępową i liberalną otoczką. Apatow jest jak retrowirus, który maskuje swoją prawdziwą formę, by zaatakować znienacka. Kiedy bohaterami byli mężczyźni, ta strategia aż tak bardzo nie raziła. Jego ludzkie wraki wpisywały się bowiem wtedy w doskonale znaną formę komedii o wiecznych chłopach. W "Wykolejonej" mamy identycznego bohatera, tyle że o odmienne płci. Niby niewielka zmiana, a zadziałała jak szkło powiększające, przez co brzydka prawda o propagandowej demagogii, jaką uprawia Apatow, stała się niemożliwa do zignorowania.
A jest ona naprawdę bardzo brzydka. Apatow bowiem wyraźnie, brutalnie i bezwzględnie piętnuje swoich bohaterów. Och, pokazuje ich jako sympatycznych i miłych tak, że chcemy im kibicować. Jednak ich zachowanie oceniane jest jednoznacznie negatywnie i dlatego każda jego fabuła jest historią nawrócenia. "Wykolejona" Amy nie jest więc silną kobietą, która wie, czego chce i nie boi się po to sięgać. Nie, jest naznaczonym przez toksycznych rodziców wrakiem człowieka, która zapija swoje problemy i zagłusza samotność przygodnym seksem. Apatow i Schumer są jak ci wszyscy pseudotolerancyjni pastorzy i księża, którzy z wyższością stwierdzają, że nie mają problemów z tym, KIM człowiek jest tylko, JAK się zachowuje i że nie wymagają zmiany TOŻSAMOŚCI ale nakazują zmianę UCZYNKÓW, bo inaczej dopadną ich piekielne męki.
Niestety tak koszmarna propaganda została przebiegle podana. "Wykolejona" zawiera kilka genialnych wręcz komediowych sekwencji. Absolutnym mistrzostwem jest dla mnie otwierająca film scena, w której ojciec uczy swoje córki, dlaczego monogamia jest nieżyciową ideą. Śmiałem się też z filmu z Radcliffe'em i Tomei (pewnie dlatego, że sam jestem już zmęczony sundance'owym kinem) jak i ze sceny interwencji (a w szczególności z epizodu komentatora sportowego Marva Alberta). Pozytywnie zaskoczył mnie John Cena. Nie sądziłem, że ten wrestler ma taki dystans do siebie i tak duże poczucie humoru (teraz lepiej rozumiem jego filmografię, najwyraźniej kariery aktorskiej nie traktował dotąd zbyt poważnie). A Tilda Swinton z akcentem a la Emma Thompson jest po prostu boska!
Na szczęście (bo inaczej byłbym "zmuszony" postawić wyższą ocenę) "Wykolejona" jest komedią nierówną. Niektóre z gagów były po prostu słabe lub pomyślane po najniższej linii oporu. Gdyby nie towarzyszyły im sceny komediowego mistrzostwa, pewnie uszłoby to twórcom na sucho, bo po prostu nie rzucałoby się tak w oczy. Ale stało się inaczej i nietrafione dowcipy tworzą nieprzyjemne zgrzyty.
Ocena: 6
FYI: 90% materiału zwiastuna, który zamieściłem, nie znalazło się (niestety) w wersji kinowej.
Komentarze
Prześlij komentarz