(2015) الآيدول
"Idol" zaskoczył mnie. Hany Abu-Assad kojarzy mi się raczej z mało optymistycznymi historiami. Bo też zazwyczaj wybierał tematy bliskowschodnie, które nie mogą nastrajać pozytywnie. Tymczasem "Idol" to film zrobiony ku pokrzepieniu serc. To opowieść o nadziei i marzeniu o lepszej przyszłości nie tylko konkretnego człowieka ale całego narodu
Film opowiada o prawdziwym uczestniku arabskiej wersji "Idola". Jest to więc coś w stylu "Masz talent", ale o wiele lepiej nakręcone. Abu-Assad prowadzi narrację zgodnie ze sztuką kina biograficznego. Bohater musi przeżyć kilka rodzinnych dramatów, pokonać sporo przeciwności i przebyć długą drogę, by w końcu zyskać szansę odniesienia sukcesu. Pod względem fabuły 'Idol" nie ma zbyt wiele do zaoferowania, poza nieco "orientalnym" klimatem przenikającym aż za dobrze znaną formę. Sukces filmu tkwi w sprawności reżysera, który potrafił nadać historii lekkość i świeżość, a przede wszystkim przesycił całość emocjami. Mimo że finał jest od początku znany, Abu-Assad tak poprowadził narrację, że oglądałem film z zapartym tchem i ze wzruszeniem oglądałem sceny narodowego święta, kiedy wszyscy Palestyńczycy zjednoczyli się kibicowaniu swojemu przedstawicielowi w "Arabskim idolu".
Najnowszy film Abu-Assada promieniuje ciepłem, krzepi i wzrusza. I choć nie tego spodziewałem się po twórcy "Paradise Now", to nie jestem rozczarowany.
Ocena: 7
Film opowiada o prawdziwym uczestniku arabskiej wersji "Idola". Jest to więc coś w stylu "Masz talent", ale o wiele lepiej nakręcone. Abu-Assad prowadzi narrację zgodnie ze sztuką kina biograficznego. Bohater musi przeżyć kilka rodzinnych dramatów, pokonać sporo przeciwności i przebyć długą drogę, by w końcu zyskać szansę odniesienia sukcesu. Pod względem fabuły 'Idol" nie ma zbyt wiele do zaoferowania, poza nieco "orientalnym" klimatem przenikającym aż za dobrze znaną formę. Sukces filmu tkwi w sprawności reżysera, który potrafił nadać historii lekkość i świeżość, a przede wszystkim przesycił całość emocjami. Mimo że finał jest od początku znany, Abu-Assad tak poprowadził narrację, że oglądałem film z zapartym tchem i ze wzruszeniem oglądałem sceny narodowego święta, kiedy wszyscy Palestyńczycy zjednoczyli się kibicowaniu swojemu przedstawicielowi w "Arabskim idolu".
Najnowszy film Abu-Assada promieniuje ciepłem, krzepi i wzrusza. I choć nie tego spodziewałem się po twórcy "Paradise Now", to nie jestem rozczarowany.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz