The Captive (2014)
Atom Egoyan wciąż nie może się pozbierać. Jego ostatnim udanym filmem była "Adoracja". Od tamtej pory błąka się we mgle. Słyszy dzwony, ale nie potrafi wskazać, w którym kościele. Jego fabuły budowane są na intrygujących pomysłach, które pozostają martwe, pozbawione emocjonalnego pierwiastka, który byłby w stanie poruszyć mnie tak, jak kiedyś "Podróż Felicji" czy "Ararat".
Na szczęście "Pojmani" to krok w dobrym kierunku (kiedy zestawi się ich z "Chloe" czy "Diabelską przełęczą"), ale w porównaniu z "Podróżą Felicji" jest to cień cienia. Film opowiada skomplikowane losy ludzi związanych z porwaniem pewnej dziewczynki. Oglądamy zrozpaczonych rodziców, którzy po ośmiu lata wciąż żyją tragedią. Widzimy policjantów, choć raczej w relacjach z rodzicami niż zajmujących się sprawą. I w końcu możemy śledzić losy porywacza i porwanej dziewczyny.
Egoyan buduje fascynującą i zaskakująco świeżo pokręconą intrygę. Ale nic z tego nie wynika. Reżyser zatrzymał się w pół kroku i zamarł. Jego bohaterowie więc snują się po ekranie bez składu i ładu, co nawet sprawnie maskowane jest przez zaburzenie linii czasowej. Wiele mówią o emocjach, ale ja ich nie czułem. Od czasu do czasu pojawiają się sceny, które nie mają żadnego sensu fabularnego, za to kluczowe sekwencje przemykają bez właściwej oprawy. Wszystko jest tu boleśnie poprawne: gra aktorów (kolejna dobra rola Reynoldsa), zdjęcia, muzyka. Ale przypomina to kurę, która próbuje wzbić się w powietrze. Jest w tym coś groteskowego i smutnego zarazem.
Na tle innych filmów (chociażby wspomnianego w wpisie poniżej "Początku") "Pojmani" trzymają poziom przyzwoitości. Jednak od Egoyana oczekuję więcej.
Ocena: 6
Na szczęście "Pojmani" to krok w dobrym kierunku (kiedy zestawi się ich z "Chloe" czy "Diabelską przełęczą"), ale w porównaniu z "Podróżą Felicji" jest to cień cienia. Film opowiada skomplikowane losy ludzi związanych z porwaniem pewnej dziewczynki. Oglądamy zrozpaczonych rodziców, którzy po ośmiu lata wciąż żyją tragedią. Widzimy policjantów, choć raczej w relacjach z rodzicami niż zajmujących się sprawą. I w końcu możemy śledzić losy porywacza i porwanej dziewczyny.
Egoyan buduje fascynującą i zaskakująco świeżo pokręconą intrygę. Ale nic z tego nie wynika. Reżyser zatrzymał się w pół kroku i zamarł. Jego bohaterowie więc snują się po ekranie bez składu i ładu, co nawet sprawnie maskowane jest przez zaburzenie linii czasowej. Wiele mówią o emocjach, ale ja ich nie czułem. Od czasu do czasu pojawiają się sceny, które nie mają żadnego sensu fabularnego, za to kluczowe sekwencje przemykają bez właściwej oprawy. Wszystko jest tu boleśnie poprawne: gra aktorów (kolejna dobra rola Reynoldsa), zdjęcia, muzyka. Ale przypomina to kurę, która próbuje wzbić się w powietrze. Jest w tym coś groteskowego i smutnego zarazem.
Na tle innych filmów (chociażby wspomnianego w wpisie poniżej "Początku") "Pojmani" trzymają poziom przyzwoitości. Jednak od Egoyana oczekuję więcej.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz