Aferim! (2015)
"Aferim!" przydałoby się, żeby obejrzał każdy, który bezrefleksyjnie rozpływa się nad "tradycyjnymi wartościami". Ale coś mi się wydaje, że osoby takie pozostałyby głuche na przesłanie filmu wybierając jedynie to, co chcą usłyszeć.
Tymczasem oparte na tekstach historycznych (przynajmniej częściowo) "Aferim!" jest szokującym (jeśli zestawi się go ze współcześnie uznawanymi "uniwersalnymi wartościami") portretem społeczeństwa, w którym panuje ignorancja, zabobony, rasizm i seksizm. Kobieta jest po to, żeby ją bić (ale ponieważ mamy do czynienia z krajem cywilizowanym, to prawo określa czym można, a czym nie można walić kobietę). Cygan to niewolnik, własność, z którą można zrobić co się chce (ale wcześniej trzeba znaleźć uzasadniony prawem pretekst). Żyd nie jest człowiekiem, ale potomkiem nieudanego eksperymentu nieomylnego Boga. Aleksander Wielki znał wszystkie Psalmy. A kiedy zobaczy się księdza w potrzebie, to najpierw należy splunąć i przeżegnać się, bo jak wiadomo diabły kręcą się wokół ludzi w habitach.
Z dzisiejszej perspektywy większość mądrości, które usłyszmy w filmie, brzmi jak komediowy skecz. Ale tak naprawdę nie ma tu nic do śmiechu. To nie są głupoty, lecz rzeczy, w które jeszcze sto lat temu święcie wierzył prosty (czy aby na pewno tylko prosty?) lud. Obawiam się, że wiele z nich do dziś w pewnych kręgach cieszy się uznaniem i zachowane są jako prawda objawiona, która została wyparta przez zepsutą myśl Zachodu.
Niestety nośnikiem tych złowieszczych wizji jest film, który nie do końca przypadł mi do gustu. Nie trafiła do mnie anachroniczna forma, która sprawia wrażenie, jakby "Aferim!" został nakręcone 60-70 lat temu. Nie przemawia też do mnie nowelowa struktura, z podziałem filmu na rozdziały, z których każdy skupia się na innym aspekcie życia rumuńskiej społeczności. Sam pomysł nie był zły, po prostu pozostałem obojętny na to, jak Radu go zrealizował.
Ocena: 6
Tymczasem oparte na tekstach historycznych (przynajmniej częściowo) "Aferim!" jest szokującym (jeśli zestawi się go ze współcześnie uznawanymi "uniwersalnymi wartościami") portretem społeczeństwa, w którym panuje ignorancja, zabobony, rasizm i seksizm. Kobieta jest po to, żeby ją bić (ale ponieważ mamy do czynienia z krajem cywilizowanym, to prawo określa czym można, a czym nie można walić kobietę). Cygan to niewolnik, własność, z którą można zrobić co się chce (ale wcześniej trzeba znaleźć uzasadniony prawem pretekst). Żyd nie jest człowiekiem, ale potomkiem nieudanego eksperymentu nieomylnego Boga. Aleksander Wielki znał wszystkie Psalmy. A kiedy zobaczy się księdza w potrzebie, to najpierw należy splunąć i przeżegnać się, bo jak wiadomo diabły kręcą się wokół ludzi w habitach.
Z dzisiejszej perspektywy większość mądrości, które usłyszmy w filmie, brzmi jak komediowy skecz. Ale tak naprawdę nie ma tu nic do śmiechu. To nie są głupoty, lecz rzeczy, w które jeszcze sto lat temu święcie wierzył prosty (czy aby na pewno tylko prosty?) lud. Obawiam się, że wiele z nich do dziś w pewnych kręgach cieszy się uznaniem i zachowane są jako prawda objawiona, która została wyparta przez zepsutą myśl Zachodu.
Niestety nośnikiem tych złowieszczych wizji jest film, który nie do końca przypadł mi do gustu. Nie trafiła do mnie anachroniczna forma, która sprawia wrażenie, jakby "Aferim!" został nakręcone 60-70 lat temu. Nie przemawia też do mnie nowelowa struktura, z podziałem filmu na rozdziały, z których każdy skupia się na innym aspekcie życia rumuńskiej społeczności. Sam pomysł nie był zły, po prostu pozostałem obojętny na to, jak Radu go zrealizował.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz