The Big Short (2015)

Gdyby wielkiego kryzysu z początku XXI wieku nie było, to trzeba go byłoby wymyślić. Jest on bowiem źródłem wielu bardzo udanych filmów. Do listy tej można właśnie dopisać kolejną pozycję – "Big Short".



To jest naprawdę niesamowite, bo przecież do opowiedzenia o tym, co się wydarzyło w 2007/8 roku, trzeba wykorzystać terminologię, w której pewnie nawet część finansistów się gubi, a co dopiero zwykły szary widz taki, jak ja. A mimo to i "Chciwość", i "Inside Job", i "Big Short" potrafią wybrnąć z tego problemu z łatwością i wdziękiem. Ba, Adam McKay, podobnie jak wcześniej Charles Ferguson w "Inside Job", uczynił z terminologii nie balast, który należy ignorować, a wartość rozrywkową. Pomysł, by Margot Robbie zażywająca kąpieli tłumaczyła, czym są CDO, a Selena Gomez wyjaśniała, czym są syntetyczne CDO, to był strzał w dziesiątkę. Nagle rzeczy, które wydają się poza możliwościami zrozumienia, stają się banalnie proste... i od razu widz zaczyna tego żałować. Kto raz zrozumie, jak banki igrają zdobytymi na nas pieniędzmi tworząc syntetyczne CDO, ten będzie miał poważne problemy z zaśnięciem.

Ale w "Big Short" to nie historia o kryzysie spodobała mi się najbardziej, ale forma, jaką nadał filmowi McKay. Zbudował on opowieść na bardzo archetypicznej konstrukcji walki Dawida z Goliatem. Oto mamy pojedyncze osoby, które wbrew wszystkim i wszystkiemu obstawiają upadek amerykańskiej gospodarki. Istnieją w świecie, w którym wszyscy są źli, ślepi, napompowani samozadowoleniem i wyprani z wyrzutów sumienia. I tylko ci wybrani, którzy widzą prawdę i prą do przodu pokonując kolejne przeszkody. Jednak cała zabawa polega na tym, że ci bohaterowie wcale nie są lepsi od osób, z którymi walczą. Tamci odkryli słabość systemu i wykorzystali go. Bohaterowie filmu odkryli słabość tego nowego systemu i również wykorzystali go na swoją korzyść. Ci pierwsi wykorzystywali naiwność zwyczajnych ludzi wciskając im, że mogą kupować sobie domy nawet nie mając pracy. Ci drudzy widzieli, do czego ta bańka hipoteczna doprowadzi, lecz nie wspomogli maluczkich, tylko na kryzysie (na którym stracili właśnie "zwykli ludzie") sami zarobili. Może właśnie dlatego za najbardziej pozytywną postać uznaję tę graną przez Goslinga. Jest oślizgłym draniem, ale przynajmniej nie oszukuje ani innych ani siebie.

"Big Short" to również świeże podejście do kina historycznego. Bardzo podobało mi się to, jak McKay oddaje klimat epoki poprzez muzykę i krótkie zbitki montażowe stanowiące swoistą formę ekspresowego kalendarium. Reżyser odrzucił typową strukturę i podszedł do problemu pokazania na ekranie serii prawdziwych wydarzeń od innej strony. I za to mu chwała.

Niemniej jednak zarówno jeśli chodzi o wartość merytoryczną jak również czysto rozrywką, to koniec końców wybieram "Inside Job". Ale "Big Short" niewiele do filmu Fergusona brakuje.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)