Me Him Her (2015)
Jestem zaskoczony wysoką oceną tego filmu (na Filmwebie 6,1, na IMDb 5,4). Zazwyczaj, kiedy mi się podobają tego typu filmy, to mają one baaardzo niskie noty. Wynika to z rodzaju humoru, jaki sobą reprezentują. "Dlaczego mi nie powiedziałeś?" jest dziwaczną mieszanką głupoty i wyrafinowania, introwertyzmu i ekshibicjonizmu, a wszystko to zostało głęboko zanurzone w sosie z absurdu i groteski. Naprawdę wątpię, by dowcipy Maxa Landisa bawiły tłumy, ale ja płakałem ze śmiechu na penisowych koszmarach, tagline'ach do serialu, pojedynku na premierze.
Jednak za tą głupawką kryje się coś więcej: widowiskowa i zaskakująco inteligenta (choć zarazem całkiem przewidywalna) rejterada na płytkość mieszkańców Los Angeles, ich narcystyczne zaślepienie i egoistyczne wywracanie każdej sytuacji tak, by skupiać się wyłącznie na sobie. Choć jednak Landis śmieje się z tych zachowań, to zarazem czuje do bohaterów sympatię. Nawet Heather, zdzira jakich mało, ma swój (krótki) moment, kiedy staje się bardzo ludzka. Bo w filmie "Dlaczego mi nie powiedziałeś?" Los Angeles jest miejscem magicznym, które przyciąga zakompleksionych, marzących o "lepszym życiu" ludzi niczym płomień świecy ćmy. Podoba mi się, jak Landis połączył powierzchowny blichtr Fabryki Marzeń z głębią prawdziwych snów, które egzystują na ulicach Miasta Aniołów.
Polski tytuł – "Dlaczego mi nie powiedziałeś?" – skupia się na wątku aktora-geja, o którym wszyscy wiedzą, że jest gejem, poza nim samym. Jest to niezły wątek, ale wcale nie najlepszy w tym filmie. Dla mnie był tak naprawdę istotny wyłącznie przez fakt pokazania, że Luke Bracey potrafi grać (nie rewelacyjnie, ale nieźle), czego nie dało się zauważyć w bardziej mainstreamowych produkcjach jak choćby nowy "Point Break".
Oryginalny tytuł – "Me Him Her" – więcej wspólnego ma z historią romansu chłopaka z lesbijką. I jest to absolutnie rewelacyjny wątek. Świetnie poprowadzony przez Landisa i jeszcze lepiej zagrany. Dustin Milligan i Emily Meade stworzyli cudowną parę. I w sumie lepiej byłoby dla filmu, gdyby wątek gejowski został skrócony do minimum, bo to nie Bracey i jego bohater "zrobili" ten film.
Ocena: 8
Jednak za tą głupawką kryje się coś więcej: widowiskowa i zaskakująco inteligenta (choć zarazem całkiem przewidywalna) rejterada na płytkość mieszkańców Los Angeles, ich narcystyczne zaślepienie i egoistyczne wywracanie każdej sytuacji tak, by skupiać się wyłącznie na sobie. Choć jednak Landis śmieje się z tych zachowań, to zarazem czuje do bohaterów sympatię. Nawet Heather, zdzira jakich mało, ma swój (krótki) moment, kiedy staje się bardzo ludzka. Bo w filmie "Dlaczego mi nie powiedziałeś?" Los Angeles jest miejscem magicznym, które przyciąga zakompleksionych, marzących o "lepszym życiu" ludzi niczym płomień świecy ćmy. Podoba mi się, jak Landis połączył powierzchowny blichtr Fabryki Marzeń z głębią prawdziwych snów, które egzystują na ulicach Miasta Aniołów.
Polski tytuł – "Dlaczego mi nie powiedziałeś?" – skupia się na wątku aktora-geja, o którym wszyscy wiedzą, że jest gejem, poza nim samym. Jest to niezły wątek, ale wcale nie najlepszy w tym filmie. Dla mnie był tak naprawdę istotny wyłącznie przez fakt pokazania, że Luke Bracey potrafi grać (nie rewelacyjnie, ale nieźle), czego nie dało się zauważyć w bardziej mainstreamowych produkcjach jak choćby nowy "Point Break".
Oryginalny tytuł – "Me Him Her" – więcej wspólnego ma z historią romansu chłopaka z lesbijką. I jest to absolutnie rewelacyjny wątek. Świetnie poprowadzony przez Landisa i jeszcze lepiej zagrany. Dustin Milligan i Emily Meade stworzyli cudowną parę. I w sumie lepiej byłoby dla filmu, gdyby wątek gejowski został skrócony do minimum, bo to nie Bracey i jego bohater "zrobili" ten film.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz