Brothers of the Wind (2015)
W pewien sposób "Mój przyjaciel orzeł" jest ciosem dla widowisk takich jak nowa "Księga dżungli". Oglądając widowisko Disneya zachwycałem się zwierzętami, które wydawały się takie prawdziwe. Ale kiedy porówna się je z tymi z krwi i kości, które wykorzystano tutaj, to widać, jak wielka jest przepaść między iluzją a rzeczywistością.
Niestety zwierzęta to jedyny atut "Mojego przyjaciela orła". I jest to atut tak istotny, że chętniej od tego filmu obejrzałbym ten, który odsłania kulisy produkcji. Jakim cudem udało się nakłonić zwierzęta do udziału w niektórych scenach? Jak kręcono te wszystkie zbliżenia, sceny ataków, orłów w locie czy pływających w górskim potoku? Na dużym ekranie wygląda to niesamowicie.
Niestety nie aż tak niesamowicie, bym zapomniał o koszmarze, jakim jest fabuła. A raczej męczące i nie przynoszące skutku starania, by stworzyć spójną historię. To, co udało się sklecić zamiast wzruszać i zachwycać raczej przeraża. Bo jest to opowieść o chłopcu, którym powinien zająć się Rzecznik Praw Dziecka. Nie jest bowiem wychowywany. Jego ojciec nie chce i nie potrafi się nim zająć. Chłopak jest często porzucony na wiele dni (a w każdym razie film jest tak zmontowany, że tworzy takie właśnie wrażenie). Niby jest stary leśniczy, który się nim "opiekuje". Ale co to za opieka, kiedy w jednej ze scen widać, jak chłopak śpi na śniegu i nikt go nawet nie zamierza szukać?
Ten koszmar fabularny jest dla mnie tym bardziej niezrozumiały, że za film odpowiada Gerardo Olivares. Parę lat temu nakręci on bardzo podobny obraz, tyle że zamiast orła przyjacielem chłopca był wilk. "Wśród wilków" było piękną i wzruszającą opowieścią. "Mój przyjaciel orzeł" jest zaś po prostu durny.
Ocena: 3
Niestety zwierzęta to jedyny atut "Mojego przyjaciela orła". I jest to atut tak istotny, że chętniej od tego filmu obejrzałbym ten, który odsłania kulisy produkcji. Jakim cudem udało się nakłonić zwierzęta do udziału w niektórych scenach? Jak kręcono te wszystkie zbliżenia, sceny ataków, orłów w locie czy pływających w górskim potoku? Na dużym ekranie wygląda to niesamowicie.
Niestety nie aż tak niesamowicie, bym zapomniał o koszmarze, jakim jest fabuła. A raczej męczące i nie przynoszące skutku starania, by stworzyć spójną historię. To, co udało się sklecić zamiast wzruszać i zachwycać raczej przeraża. Bo jest to opowieść o chłopcu, którym powinien zająć się Rzecznik Praw Dziecka. Nie jest bowiem wychowywany. Jego ojciec nie chce i nie potrafi się nim zająć. Chłopak jest często porzucony na wiele dni (a w każdym razie film jest tak zmontowany, że tworzy takie właśnie wrażenie). Niby jest stary leśniczy, który się nim "opiekuje". Ale co to za opieka, kiedy w jednej ze scen widać, jak chłopak śpi na śniegu i nikt go nawet nie zamierza szukać?
Ten koszmar fabularny jest dla mnie tym bardziej niezrozumiały, że za film odpowiada Gerardo Olivares. Parę lat temu nakręci on bardzo podobny obraz, tyle że zamiast orła przyjacielem chłopca był wilk. "Wśród wilków" było piękną i wzruszającą opowieścią. "Mój przyjaciel orzeł" jest zaś po prostu durny.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz