Queen of the Desert (2016)
Co to było??? Bardzo rzadko zdarza mi się wyjść z kina wściekłym na twórców. Tym razem jednak nie mogę się powstrzymać. "Królowa pustyni" jest rzeczą obraźliwą. Urąga nie tylko inteligencji widza, ale też jest obrazem szowinistycznym i rasistowskim. Nie potrafię nawet wyobrazić sobie tego, co myślał Herzog, kiedy pisał scenariusz.
To, co najbardziej boli, to fakt, że Gertrude Bell została sprowadzona do poziomu bohaterki kiepskiego melodramatu. Przez 90% czasu ekranowego obserwujemy jej sercowe dylematy, dwie miłości, które nie skończyły się dla niej szczęśliwie. Kolejne 9% stanowią pejzaże i sceny jazdy Bell na wielbłądach. Zaś ledwie 1% stanowią sceny jej kontaktów z Beduinami, Arabami, Persami. Bell miała wielki wpływ na kształt Bliskiego Wschodu, znała zamieszkujące tam ludy jak mało kto. Jednak w filmie tego nie widać. "Pierwszy kontakt" następuje zaledwie pół godziny przed końcem filmu! Rdzenni mieszkańcy Orientu są dodatkiem, ledwie przemykają przez ekran. Nie można też zrozumieć, dlaczego Bell zrobiła takie wrażenie. Z filmu wynika bowiem jedynie tyle, że była turystką.
Na to wszystko nakładają się błędy obsadowe. Przy całej sympatii dla Nicole Kidman, ale była za stara na zagranie Bell. Jeszcze gorszy był James Franco. To nie była gra aktorska, to była rzeź niewiniątek. Chemia pomiędzy Kidman a Franco przybierała formę toksycznych wyziewów, które z trudem dało się oglądać. Damian Lewis był lepszy, ale filmowi na niewiele się to przysłużyło.
"Królowa pustyni" to olbrzymi zawód. Nie spodziewałem się czegoś aż tak bardzo złego.
Ocena: 1
To, co najbardziej boli, to fakt, że Gertrude Bell została sprowadzona do poziomu bohaterki kiepskiego melodramatu. Przez 90% czasu ekranowego obserwujemy jej sercowe dylematy, dwie miłości, które nie skończyły się dla niej szczęśliwie. Kolejne 9% stanowią pejzaże i sceny jazdy Bell na wielbłądach. Zaś ledwie 1% stanowią sceny jej kontaktów z Beduinami, Arabami, Persami. Bell miała wielki wpływ na kształt Bliskiego Wschodu, znała zamieszkujące tam ludy jak mało kto. Jednak w filmie tego nie widać. "Pierwszy kontakt" następuje zaledwie pół godziny przed końcem filmu! Rdzenni mieszkańcy Orientu są dodatkiem, ledwie przemykają przez ekran. Nie można też zrozumieć, dlaczego Bell zrobiła takie wrażenie. Z filmu wynika bowiem jedynie tyle, że była turystką.
Na to wszystko nakładają się błędy obsadowe. Przy całej sympatii dla Nicole Kidman, ale była za stara na zagranie Bell. Jeszcze gorszy był James Franco. To nie była gra aktorska, to była rzeź niewiniątek. Chemia pomiędzy Kidman a Franco przybierała formę toksycznych wyziewów, które z trudem dało się oglądać. Damian Lewis był lepszy, ale filmowi na niewiele się to przysłużyło.
"Królowa pustyni" to olbrzymi zawód. Nie spodziewałem się czegoś aż tak bardzo złego.
Ocena: 1
Komentarze
Prześlij komentarz