How to Plan an Orgy in a Small Town (2015)
Widzę, że komedie obyczajowe z erotycznym podtekstem pozostają wciąż modne w Kanadzie. Ale skoro dobrze im to wychodzi, to w sumie czemu miałoby być inaczej. Co prawda "Jak urządzić orgię w małym miasteczku" nie jest na tym samym poziomie co "Young People Fucking", ale to chyba jest wina reżysera. Jego poprzedni film "Seks po dzieciach" – również utrzymany w tej samej konwencji – też był słabszy.
"Jak urządzić orgię w małym miasteczku" ma typowe dla podgatunku cechy. Po pierwsze mamy kilka par (lub potencjalnych par). Po drugie jest to opowieść o związkach, ale pokazana przez pryzmat życia seksualnego (lub jego braku). Po trzecie ma charakterystycznie łagodne tempo. Zamiast głośnej rubaszności typowej dla amerykańskich komedii o seksualnych podtekstach, tutaj wszystko jest ciche, spokojne, stonowane.
I wydaje mi się, że to właśnie ten ostatni element sprawia, że tego typu kanadyjskie komedie do Polski rzadko kiedy docierają (nie jestem nawet pewien, czy przed "Jak urządzić orgię w małym miasteczku" jakiś przedstawiciel tego podgatunku filmowego w ogóle trafił do naszych kin; z całą pewnością nie było w nich obu tytułów wspomnianych przeze mnie na początku wpisu). Mnie jednak pasuje ten spokój. Tworzy on przyjemny klimat, pełen sympatycznych ludzi (nawet "czarne charaktery" nie są tu takie złe). Powolna narracja wcale też nie oznacza braku humoru. Ja w każdym razie śmiałem się na filmie często.
Niestety przy całej mojej sympatii do "Orgii...", to muszę przyznać, że jest to rzecz niezapadająca w pamięci. Owszem, czas w kinie spędziłem przyjemnie. Ale nie jestem pewien, czy za miesiąc będę w stanie powiedzieć cokolwiek o fabule. Z seansu wychodzi z ogólnie pozytywnym nastawieniem, ale bez wspomnień.
Ocena: 6
"Jak urządzić orgię w małym miasteczku" ma typowe dla podgatunku cechy. Po pierwsze mamy kilka par (lub potencjalnych par). Po drugie jest to opowieść o związkach, ale pokazana przez pryzmat życia seksualnego (lub jego braku). Po trzecie ma charakterystycznie łagodne tempo. Zamiast głośnej rubaszności typowej dla amerykańskich komedii o seksualnych podtekstach, tutaj wszystko jest ciche, spokojne, stonowane.
I wydaje mi się, że to właśnie ten ostatni element sprawia, że tego typu kanadyjskie komedie do Polski rzadko kiedy docierają (nie jestem nawet pewien, czy przed "Jak urządzić orgię w małym miasteczku" jakiś przedstawiciel tego podgatunku filmowego w ogóle trafił do naszych kin; z całą pewnością nie było w nich obu tytułów wspomnianych przeze mnie na początku wpisu). Mnie jednak pasuje ten spokój. Tworzy on przyjemny klimat, pełen sympatycznych ludzi (nawet "czarne charaktery" nie są tu takie złe). Powolna narracja wcale też nie oznacza braku humoru. Ja w każdym razie śmiałem się na filmie często.
Niestety przy całej mojej sympatii do "Orgii...", to muszę przyznać, że jest to rzecz niezapadająca w pamięci. Owszem, czas w kinie spędziłem przyjemnie. Ale nie jestem pewien, czy za miesiąc będę w stanie powiedzieć cokolwiek o fabule. Z seansu wychodzi z ogólnie pozytywnym nastawieniem, ale bez wspomnień.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz