The Conjuring 2 (2016)
Cóż, zdążyłem się już przyzwyczaić do tego, że nie zrozumiem
popularności horrorów Jamesa Wana. Moim skromnym zdaniem wszystko, co w tym
gatunku zrobił oscyluje w okolicach przeciętności. Większość to są rzeczy
bardzo poprawnie zrobione, z niezłym klimatem, ale zarazem charakteryzujące się
sporą skłonnością do chodzenia na skróty. "Obecność 2" zrobiła
wszystko, by utwierdzić mnie w tym przekonaniu.
Najnowszy horror Wana to film nieznośnie manieryczny w swej
próbie bycia klasycznym horrorem. No dobra, niektóre z formalnych rozwiązań
były nawet niezłe. Podobało mi się chociażby to, jak zaprezentowany został
tytuł – proste ale niezmiernie klimatyczne rozwiązanie. Niestety chwilami stawianie koncentrowaniu się na stylizacji mści się na filmie. Zwłaszcza wtedy, kiedy reżyser decyduje się na skróty myślowe albo z
premedytacją dostaje twórczej amnezji. Dla budowania klimatu może i lepiej
jest, kiedy tworzy epizodyczną strukturę kolejnych nawiedzeń, ale patrząc z
boku często są one kompletnie pozbawione sensu. Chatka rodziny, która nie ma
pieniędzy na czynsz, jest najwyraźniej najlepiej wygłuszonym domem na całej Ziemi.
Oto bowiem w jednej scenie dwie dziewczynki drą się na całe gardło, ale
najwyraźniej nikogo innego to nie obudziło. Zaraz potem przenosimy się do
pokoju chłopców, gdzie jeden z nich zacznie się drzeć równie głośno, ale dziewczynki, które
przed chwilą jeszcze same wrzeszczały jakby je przypiekano na żywym ogniu,
nawet nie wyjrzały na korytarz, by sprawdzić, co się dzieje, najwyraźniej śpiąc
w najlepsze. W filmie, w którym nie dbano by aż tak bardzo o stylistyczne
szczegóły, tego rodzaju skróty myślowe dałoby się obejść bez większego problemu. Tu jednak bardzo mnie to uwierało. Tym bardziej, że sama fabuła, jak również
dialogi, również nie są najwyższych lotów (scena rozmowy Warrenów przez drzwi - straszne kuriozum).
Jedyne, co naprawdę mi się spodobało, to postać zakonnicy.
Ma w sobie coś niepokojącego i nawet końcowa eksplozja CGI nie wystarczyła, by
zepsuć mi ogólne wrażenie. Niemniej jednak nie wyobrażam sobie, by spin off
(który został właśnie zapowiedziany) miał rację bytu. Zakonnica działała na
mnie między innymi dlatego, że istniała na obrzeżu uwagi. Jest to jedna z tych
postaci (podobnie jak Hannibal Lecter), która nie powinna nigdy znaleźć się w
centrum jupiterów. Ale może się mylę...
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz