Tereddut (2016)
Podczas seansu "Światła i cienia" miałem wrażenie, że oglądam polski film. Tylko język się nie zgadzał. Samo zaś podejście do prezentacji historii, do formy jest typowe dla naszej kinematografii (której nie jestem wielkim fanem).
Obraz Yeşim Ustaoğlu chce być portretem kobiet, dla których największym nieszczęściem jest to, że istnieją mężczyźni. Pierwsza z nich, to młodziutka Elmas. Choć nie była gotowa do zamążpójścia, to jednak męża już ma. Facet niby nie wydaje się taki najgorszy, ale 1) jest dla dziewczyny fizycznie odstręczający 2) jego dobroć kończy się w momencie, kiedy nadchodzi czas wypełniania obowiązków małżeńskich. Druga z kobiet teoretycznie ma fantastycznego faceta. Problem jednak w tym, że on nie myśli o niej w taki sposób, w jaki ona o nim. Kobieta stara się, jak może, ale mimo wszystko nie wystarcza mężowi, który jest od niej lepszym kucharzem (i lubi się rządzić w kuchni), a w łóżku traktuje ją jako zbiornik na spermę, bo kiedy chce mieć z seksu jakąś przyjemność, to sięga po porno dostępne w sieci.
Temat był ciekawy, ale realizacja niestety pozostawia wiele do życzenia. W najważniejszych momentach film wypada sztucznie. W zasadzie w ogóle nie wygląda jak film. Kiedy przychodzi czas ważnych monologów, są one mocno sceniczne, z pełną teatralną afektacją. Nie wierzyłem, że widzę prawdziwe kobiety, które zmagają się z traumami. Dla mnie były to przesadzone występy aktorek, które za bardzo się starają odegrać ból i cierpienie. Szczególnie widoczne było to w scenach z młodszą aktorką Ecem Uzun w roli głównej. Ten fałsz kładł się cieniem na mój odbiór całości.
Ocena: 4
Obraz Yeşim Ustaoğlu chce być portretem kobiet, dla których największym nieszczęściem jest to, że istnieją mężczyźni. Pierwsza z nich, to młodziutka Elmas. Choć nie była gotowa do zamążpójścia, to jednak męża już ma. Facet niby nie wydaje się taki najgorszy, ale 1) jest dla dziewczyny fizycznie odstręczający 2) jego dobroć kończy się w momencie, kiedy nadchodzi czas wypełniania obowiązków małżeńskich. Druga z kobiet teoretycznie ma fantastycznego faceta. Problem jednak w tym, że on nie myśli o niej w taki sposób, w jaki ona o nim. Kobieta stara się, jak może, ale mimo wszystko nie wystarcza mężowi, który jest od niej lepszym kucharzem (i lubi się rządzić w kuchni), a w łóżku traktuje ją jako zbiornik na spermę, bo kiedy chce mieć z seksu jakąś przyjemność, to sięga po porno dostępne w sieci.
Temat był ciekawy, ale realizacja niestety pozostawia wiele do życzenia. W najważniejszych momentach film wypada sztucznie. W zasadzie w ogóle nie wygląda jak film. Kiedy przychodzi czas ważnych monologów, są one mocno sceniczne, z pełną teatralną afektacją. Nie wierzyłem, że widzę prawdziwe kobiety, które zmagają się z traumami. Dla mnie były to przesadzone występy aktorek, które za bardzo się starają odegrać ból i cierpienie. Szczególnie widoczne było to w scenach z młodszą aktorką Ecem Uzun w roli głównej. Ten fałsz kładł się cieniem na mój odbiór całości.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz