Home of Phobia (2004)
Było mi szkoda twórców filmu, kiedy zobaczyłem wyniki box office'owe "Sposobu na kobietę". Nie dość, że trafił do kin trzy lata po premierze w Sundance, to jeszcze na otwarcie zarobił całe 930 dolarów (a w sumie 10 718). Film zasługiwał na lepszy wynik. Owszem, jest to ewidentnie gorszy brat młodzieżowych komedii przełomu wieku (grający tu Mike Erwin wcześniej wystąpił w "American Pie 2", a Bryce Johnson w serialu "Asy z klasy", który bardzo lubiłem). I to prawda, fabułę ma głupią, mało skomplikowaną, a gagi prymitywne. Niemniej jednak bohaterowie są sympatyczni, a całość obejrzałem z przyjemnością.
"Sposób na kobietę" jest komedią lekką, z kilkoma przewrotnymi i do tego zabawnymi scenami. Choć wydaje mi się, że wiek filmu odegrał duże znaczenie w moim jego odbiorze. Oglądałem go bowiem trochę jak kapsułę czasu, jako nieco żenujący, ale przez to perwersyjnie fascynujący obraz tego, co uznawano za rozrywkę półtorej dekady temu. Takie filmy są prawdziwymi świadectwami epoki, nieodrodnymi dziećmi swoich czasów, w przeciwieństwie do wielu artystycznie udanych obrazów, które są dziełami ponadczasowymi.
Choć z drugiej strony oglądając "Sposób na kobietę" nie mogłem się powstrzymać od konstatacji, że jest to film niezwykle aktualny. W zasadzie dziś z powodzeniem mógłby zostać nakręcony na nowo i poza wybraniem innej piosenki twórcy nic nie musieliby zmieniać w nim nic więcej. Kwestie rasowe i genderowe pozostały takie same. Może więc dlatego film się nie sprzedał? Może wyprzedzał swoje czasy? Brzmi to dziwnie w stosunku do komedii, która nie ma większych pretensji artystycznych, ale nie zdziwiłbym się, gdyby było coś w tym na rzeczy.
Ocena: 6
"Sposób na kobietę" jest komedią lekką, z kilkoma przewrotnymi i do tego zabawnymi scenami. Choć wydaje mi się, że wiek filmu odegrał duże znaczenie w moim jego odbiorze. Oglądałem go bowiem trochę jak kapsułę czasu, jako nieco żenujący, ale przez to perwersyjnie fascynujący obraz tego, co uznawano za rozrywkę półtorej dekady temu. Takie filmy są prawdziwymi świadectwami epoki, nieodrodnymi dziećmi swoich czasów, w przeciwieństwie do wielu artystycznie udanych obrazów, które są dziełami ponadczasowymi.
Choć z drugiej strony oglądając "Sposób na kobietę" nie mogłem się powstrzymać od konstatacji, że jest to film niezwykle aktualny. W zasadzie dziś z powodzeniem mógłby zostać nakręcony na nowo i poza wybraniem innej piosenki twórcy nic nie musieliby zmieniać w nim nic więcej. Kwestie rasowe i genderowe pozostały takie same. Może więc dlatego film się nie sprzedał? Może wyprzedzał swoje czasy? Brzmi to dziwnie w stosunku do komedii, która nie ma większych pretensji artystycznych, ale nie zdziwiłbym się, gdyby było coś w tym na rzeczy.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz