Rough Night (2017)
Coraz częściej amerykańskie komedia zaczynają wyglądać, jakby prace nad nimi zostały przerwane w połowie, po czym szybko ekipa wróciła na plan i byle jak zapchała dziury. "Ostra noc" ewidentnie powstała według tego wzorca. Twórcom starczyło czasu i energii na kilka zabawnych scen. Są one dopracowane, nieźle pomyślane i naprawdę można się na nich ubawić. Ale potem są całe sekwencje, gdzie nic się nie dzieje albo – co jest jeszcze gorsze – zaczynają się sceny symulujące rozwój lub przemianę bohaterek. Scena, kiedy bohaterki sobie wygarniają parę gorzkich słów, jest trudna do przełknięcia. To grafomania w stanie czystym.
Jakby tego było mało, cała żeńska obsada aktorska nie specjalnie mi się podobała. Nawet w zabawnych scenach to one były najsłabszymi ogniwami. Johansson, Kravitz i Glazer ledwie trzymają się na powierzchni. McKinnon po raz kolejny udowadnia, że sprawdza się jedynie w komediach typu "Saturday Night Live". Zaś Bell od czasu "22 Jump Street" odrywa coraz słabsze wersje tej samej postaci. Męska obsada wcale nie jest lepsza. Na ich korzyść przemawia jednak fakt, że zajmują mniej czasu ekranowego, przez co nie można się nimi aż tak mocno znudzić.
Ocena: 5
Jakby tego było mało, cała żeńska obsada aktorska nie specjalnie mi się podobała. Nawet w zabawnych scenach to one były najsłabszymi ogniwami. Johansson, Kravitz i Glazer ledwie trzymają się na powierzchni. McKinnon po raz kolejny udowadnia, że sprawdza się jedynie w komediach typu "Saturday Night Live". Zaś Bell od czasu "22 Jump Street" odrywa coraz słabsze wersje tej samej postaci. Męska obsada wcale nie jest lepsza. Na ich korzyść przemawia jednak fakt, że zajmują mniej czasu ekranowego, przez co nie można się nimi aż tak mocno znudzić.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz