Tour de Pharmacy (2017)
Kocham "Siedem dni w piekle". To było czyste szaleństwo i popis komediowego absurdu najwyższej próby. Dlatego też, gdy tylko dowiedziałem się, że odpowiedzialni za niego Jake Szymanski, Murray Miller i Andy Samberg postanowili zrobić kolejny film w podobnej konwencji, z niecierpliwością wyczekiwałem jego premiery. Oczywiście, moje oczekiwania okazały się zbyt duże wobec tego, co twórcy zaprezentowali.
Jestem zawiedziony, choć "Tour de doping" wcale nie jest słabą komedią. Przeciwnie, w tym roku nie widziałem zbyt wielu filmów, na których śmiałbym się bardziej. Twórcy oferują sporo szalonych pomysłów i absurdalnych scen. Jednak w "Siedmiu dniach w piekle" fabuła i bohaterowie byli podstawą komizmu. Natomiast oglądając "Tour de doping" odnoszę wrażenie, że twórcy więcej miejsca poświęcają temu, kogo udało im się wciągnąć do filmu. Stąd też źródłem humoru jest raczej to, że Lance Armstrong wypowiada się jako on sam o dopingu, a nie to, co mówi. W podobny sposób wykorzystani są J.J. Abrams, Mike Tyson i inni.
Obsada "Tour de doping" jest imponująca i oczywiście zabawne jest to, kto jest w tym filmie kim (na szczególne uznanie zasługują Orlando Bloom i John Cena). Ale gdzieś w tym wszystkim giną bohaterowie i fabuła. Nie ma tu więc mowy o tak wyrazistych kreacjach, jakie stworzyli w "Siedmiu dniach w piekle" Michael Sheen czy Andy Samberg.
Ocena: 7
Jestem zawiedziony, choć "Tour de doping" wcale nie jest słabą komedią. Przeciwnie, w tym roku nie widziałem zbyt wielu filmów, na których śmiałbym się bardziej. Twórcy oferują sporo szalonych pomysłów i absurdalnych scen. Jednak w "Siedmiu dniach w piekle" fabuła i bohaterowie byli podstawą komizmu. Natomiast oglądając "Tour de doping" odnoszę wrażenie, że twórcy więcej miejsca poświęcają temu, kogo udało im się wciągnąć do filmu. Stąd też źródłem humoru jest raczej to, że Lance Armstrong wypowiada się jako on sam o dopingu, a nie to, co mówi. W podobny sposób wykorzystani są J.J. Abrams, Mike Tyson i inni.
Obsada "Tour de doping" jest imponująca i oczywiście zabawne jest to, kto jest w tym filmie kim (na szczególne uznanie zasługują Orlando Bloom i John Cena). Ale gdzieś w tym wszystkim giną bohaterowie i fabuła. Nie ma tu więc mowy o tak wyrazistych kreacjach, jakie stworzyli w "Siedmiu dniach w piekle" Michael Sheen czy Andy Samberg.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz