L'amant double (2017)

No cóż. Jak widzę, Ozon kręci w kratkę. Po dobrym filmie ("Młoda i piękna") był średniak ("Nowa dziewczyna"), po nim znów udany film ("Frantz"), a teraz kolejny średniak. Odnoszę też wrażenie, że dzieci nie są mocną stroną Francuza. "Ricky" to był straszliwy koszmar. Tu też są piątym kołem u wozu.



Główną rzeczą, jaka przeszkadza mi w "Podwójnym kochanku", jest niezborność całego filmu. Jakby Ozon za wszelką cenę chciał zmieszać wodę z olejem. Początek filmu bardzo mi się spodobał. Proces terapii został przez reżysera świetnie pokazany. Nieświadoma manipulacja, rzucanie terapeucie cukierków w postaci fałszywych tropów diagnostycznych i sprawdzanie, czy się na nie złapie, deklarowanie manipulacji, którą się wykona, a potem czynienie jej z pełnym przekonaniem, że wcześniejsze deklaracja były tak zawiłe, że aż nieczytelne, agresja i seksualne przyciąganie jako emanacje lęków i potrzeb pacjentki. Wreszcie obezwładniająca siłą przeciwprzeniesienia. Ozon to wszystko ubrał w szaty zmysłowego, hipnotyzującego dramatu psychologicznego, tworząc fascynującą grę między dwójką ludzi czujących do siebie przyciąganie, indukowane jednak w bardzo specyficznych warunek.

Niestety po jakimś czasie porzuca ten wątek na rzecz idiotycznego dreszczowca o braciach bliźniakach, namiętności i tajemnicy sprzed lat. Dużo jest w tej części scen seksu, ale poza tym niewiele ma do zaoferowania. Cały ten wątek wydał mi się nie tyle intrygujący, co po prostu nudny i przewidywalny.

Pod koniec jednak Ozon zmienia gatunek raz jeszcze i "Podwójny kochanek" serwuje psychodeliczny horror pełen groteskowych (i komicznych) scen. Ta część też mi się podobał, bo ja akurat tego rodzaju kino lubię.

Niestety i to zostało wkrótce przekreślone w finale, w którym reżyser z pedantyczną skrupulatnością sprząta wszelkie tajemnice i oferuje banalne i rozczarowujące podsumowanie.

Marine Vacth nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Za to stylizacja, jaką otrzymał Renier, bardzo mu pasowała, przez co fajnie się go oglądało.

Ocena: 5

PS. Co to za nowa moda, żeby aktorzy grali bohaterów całujących samych siebie. Najpierw Fassbender w "Przymierzu", teraz Renier. Ciekawe, kto będzie następny.

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)