Nessuno si salva da solo (2015)

Miłość i życie nie idą ze sobą w parze. To paradoks, bo przecież miłość jest podstawą do trwania życia, przynajmniej ludzkiego (a w każdym razie taki jest cywilizacyjny paradygmat). Miłość sprawia, że dwoje ludzi decyduje się być razem, zakłada rodzinę, planuje przyszłość. Ale potem ich osobowości – przyzwyczajenia, kompleksy – dają o sobie znać. Jest też banalność codzienności, pełna męczących obowiązków, pozbawiona ekscytacji nowością i odkrywania wspólnie świata. Miłość trwa dalej. Okazuje się jednak, że do życia we dwoje to za mało...



Cieszę się, że najpierw zobaczyłem najnowszy film Sergio Castellitto (który uważam za najgorszy w jego karierze reżyserskiej), a dopiero potem starszy "Sam się nie uratujesz". W ten sposób pozostaję z dobrym wrażeniem na temat jego twórczości i mogę spokojnie czekać na kolejny film. Castellitto przepięknie prowadzi dwójkę bohaterów pokazując, gdzie się znaleźli – osobno, pełni złości – i jak się tam znaleźli. Jest tu piękno uczuć, totalność oddania, która maskuje, ale nie eliminuje, te elementy osobowości dwojga bohaterów, które w późniejszym czasie sprawią, że nie będą w stanie znieść swojego towarzystwa. Reżyser rozumie zarówno odurzającą woń romantycznej miłości, jak i gorycz rozczarowania. A przede wszystkim pokazał, że emocjonalne życie człowieka nie jest zero-jedynkowe, że sprzeczność uczuć jest nieodzownym elementem życia, a od ludzi zależy, co z tym chaosem zrobią.

Wzruszająca opowieść o miłości, która trwa wiecznie, co jednak można skwitować jedynie pytaniem "I co z tego?".

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)