Nico, 1988 (2017)
Trudna jest egzystencja żywej legendy. Świat nie jest zainteresowany jej aktualnymi dokonaniami, lecz wydarzeniami, dzięki którym stała się nieśmiertelna. Im dłużej upiera się przy życiu, tym większym rozczarowaniem jest dla fanów i tym potężniejsze jest jej rozgoryczenie. To wtedy skłonności autodestrukcyjne się nasilają albo przeciwnie, pojawia się chęć porzucenia wszystkiego i rozpoczęcia zupełnie nowego życia.
Ten paradoksy całkiem sprawnie uchwyciła Susanna Nicchiarelli w filmie "Nico, 1988". Skupiła się w nim na ostatnich dwóch latach życia piosenkarki. Widzimy więc kobietę zniszczoną przez nałóg, zmęczoną, ale na scenie wciąż będącą nieposkromionym żywiołem. Reżyserka najwyraźniej dobrze rozumie pułapki, w jakie wpadają twórcy filmowych biografii artystów. Ich historie są bardzo do siebie podobne: trudne dzieciństwo, oszołomienie sukcesem, gorycz porażki, nałóg, chaos w życiu prywatnym. Zbiór zdarzeń jest mocno ograniczony i nigdy nie odpowiada na pytanie, dlaczego dana osoba stała się wielkim artystą. Nicchiarelli właśnie dlatego, że to wszystko rozumiała, ograniczyła się do dwóch lat z życia artystki, dodała też całkiem atrakcyjne wizualnie wstawki retrospekcyjne. Jednak działania te tylko ograniczyły problemy filmu, ale ich nie wyeliminowały. "Nico, 1988" to wciąż bardzo przewidywalna i wtórna biografia. Warto ją jednak obejrzeć dla kreacji Trine Dyrholm. Dunka gra jak natchniona. Nie ograniczyła się (jak to często bywa) do imitowania zachowań artystki, lecz potrafiła uchwycić i przekazać na ekranie jej skomplikowaną naturę. Oglądałem jej grę z największą przyjemnością.
Całość umila też niezła ścieżka dźwiękowa (jeśli oczywiście jest się fanem jej twórczości). Doskonale wybrzmiewa przede wszystkim "My Heart Is Empty". Wykorzystanie utworu w scenie koncertu w Pradze było drugą najlepszą decyzją podjętą przez reżyserkę (pierwszą był oczywiście angaż Dyrholm).
Ocena: 6
Ten paradoksy całkiem sprawnie uchwyciła Susanna Nicchiarelli w filmie "Nico, 1988". Skupiła się w nim na ostatnich dwóch latach życia piosenkarki. Widzimy więc kobietę zniszczoną przez nałóg, zmęczoną, ale na scenie wciąż będącą nieposkromionym żywiołem. Reżyserka najwyraźniej dobrze rozumie pułapki, w jakie wpadają twórcy filmowych biografii artystów. Ich historie są bardzo do siebie podobne: trudne dzieciństwo, oszołomienie sukcesem, gorycz porażki, nałóg, chaos w życiu prywatnym. Zbiór zdarzeń jest mocno ograniczony i nigdy nie odpowiada na pytanie, dlaczego dana osoba stała się wielkim artystą. Nicchiarelli właśnie dlatego, że to wszystko rozumiała, ograniczyła się do dwóch lat z życia artystki, dodała też całkiem atrakcyjne wizualnie wstawki retrospekcyjne. Jednak działania te tylko ograniczyły problemy filmu, ale ich nie wyeliminowały. "Nico, 1988" to wciąż bardzo przewidywalna i wtórna biografia. Warto ją jednak obejrzeć dla kreacji Trine Dyrholm. Dunka gra jak natchniona. Nie ograniczyła się (jak to często bywa) do imitowania zachowań artystki, lecz potrafiła uchwycić i przekazać na ekranie jej skomplikowaną naturę. Oglądałem jej grę z największą przyjemnością.
Całość umila też niezła ścieżka dźwiękowa (jeśli oczywiście jest się fanem jej twórczości). Doskonale wybrzmiewa przede wszystkim "My Heart Is Empty". Wykorzystanie utworu w scenie koncertu w Pradze było drugą najlepszą decyzją podjętą przez reżyserkę (pierwszą był oczywiście angaż Dyrholm).
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz