My Father Die (2016)

Pierce Brosnan ma piekielnie utalentowanego syna. "Zabić ojca" nie miało się bowiem prawa udać, gdyż Sean Brosnan dokonał karkołomnej zbitki kina zemsty klasy C z art-house'owym dziełem skupionym na emocjach, symbolach, sztuce. Zazwyczaj takie mieszanki prowadzą do nadętego artystycznego bełkotu. U Brosnana jakimś cudem daje efekt pierwszorzędnego filmu typu "północne szaleństwo" i klimatycznej przypowieści o zemście. Całość wypada po prostu fascynująco.



Punktem wyjścia dla fabuły "Zabić ojca" jest komedia Johna Millingtona Synge'a "The Playboy of the Western World". Nie znam tej sztuki, ale z tego, co można wyczytać w Wikipedii, w Irlandii cieszy się ona pewną sławą. Jej premiera wywołała nawet zamieszki. Film Brosnana trudno jednak uznać za komedię. W jego rękach całość zmieniła się w tragedię o epickich proporcjach. Historia trzech mężczyzn, których losy na zawsze odmieniła miłość do jednej i tej samej kobiety, ma w sobie mrok i przewrotną ironię, z której dumni byliby antyczni dramatopisarze. Jest to opowieść o ojcu, którego duch został złamany na wojnie, co uczyniło z niego brutala. Miał on młodziutką kochankę, w której ze wzajemnością zakochał się jego starszy syn. To prowadzi do dramatu. Po latach młodszy z synów postanowi się na ojcu zemścić...

Jest w tym filmie przemoc, groteskowi bohaterowie, perwersyjny humor i sporo artystycznych ozdobników. Całość przywodzi na myśl najkrwawsze i szokujące historie z czasów teatru elżbietańskiego. Nie mam wątpliwości, że gdyby dziś żyli Marlowe lub Szekspir, to tworzyliby właśnie takie filmy jak "Zabić ojca".

Brutalność i historia rodem z greckiej tragedii to jednak nie wszystkie atuty obrazu. Sean Brosnan udowodnił tutaj, że ma niezwykłe wyczucie filmowej materii. Świetnie operuje obrazami i dźwiękami. Spodobało mi się to, jak wplatał zdjęcia obrazów w materię filmową. Fantastycznym (dla budowania klimatu) pomysłem było to, by dorosły bohater był niemy, ale widz co chwilę słyszał jego głos z czasów, kiedy był dzieckiem z nieuszkodzonym słuchem. Brosnan bezbłędnie czuje też absurd. Postać pastora, pierwsze "zmartwychwstanie", aerobik - są to drobiazgi, które jednak sumują się w niezapomnianą całość.

Również aktorsko film pozytywnie zaskakuje. Joe Anderson spisał się bez zarzutu. Spodobał mi się też Gary Stretch w roli ojca. Idealnie dopasował się do stylistyki całego tego szalonego, klimatycznego dzieła.

Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)