I figli della notte (2016)

Kino fatalistyczne. Opowieść o tym, jak wykuwa się przyszłych liderów. To proces ponury. Szkoła z internatem w tym filmie jest piecem hutniczym, do którego trafiają młodzi chłopcy pełni niedoskonałości i wad. W trakcie przemyślanego procesu wytapiane zostają z nich słabości, a wady przekuwane są w twardą stal bezwzględnych charakterów. Nie wszyscy równie dobrze znoszą ten proces. Po drodze zdarza się, że ktoś się wyłamie, co zazwyczaj kończy się jego śmiercią. Ci, którzy przetrwają ten proces nie staną się lepszymi ludźmi. Ich "ja" to synteza poczucia winy, strachu i ulgi, że im się upiekło. To - jak dowodzi reżyser - są podstawowe cechy każdego odnoszącego sukcesy polityka i biznesmena.



Jeśli jednak chodzi o sposób opowiedzenia tej historii, to "Synowie nocy" wywołali u mnie mieszane wrażenia. Są momenty niezwykle udane. Chodzi mi tu przede wszystkim o walory estetyczne, zdjęcia i kompozycje kadrów. Bardzo podobała mi się na przykład scena w burdelu, kiedy młodzi bohaterowie tańczą do piosenki "Goodbye" Federa. Ta scena wygląda zdecydowanie lepiej od oficjalnego teledysku, jaki nagrano do piosenki. Są jednak i takie sceny, które wydały mi się grubą przesadą. Chodzi mi tu głównie o wizje Edoarda, które po prostu nie pasują do reszty opowieści. Za bardzo odrealniają historię, co osłabia jej wymowę.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)