Bent (2018)
Chciałoby się rzecz, że dziś już takich filmów się nie kręci. Jak jednak pokazuje fakt istnienia "Złych psów", nie byłaby to prawda. Obraz Bobby'ego Moresco robi jednak wiele, by udowodnić, że ten sposób opowiadania męskich historii naprawdę powinien odejść już do lamusa. "Złe psy" to kino pozbawione inwencji, mechaniczne i z postaciami - szczególnie kobiecymi - które są najzwyczajniej w świecie niedzisiejsze.
Sama intryga nie jest taka zła. Historia policjanta, który zostaje wrobiony i po odsiedzeniu wyroku próbuje odkryć prawdę, może oryginalnością nie grzeszyła, ale stanowiła solidny fundament na przyzwoity film sensacyjny. Zestaw bohaterów też jest w porządku. Przypominał mi to, co przed laty, dzięki wypożyczalniom, oglądałem regularnie co weekend.
Wrażenia psuły kobiety. Pozująca na femme fatale Sofia Vergara i ukochana protagonisty Grace Byers wyglądają, jakby żywcem wyjęto je z jakichś seksistowskich mokrych snów. Są postaciami papierowymi, groteskowymi i częściowo przynajmniej pozbawionymi znaczenia. Mężczyźni wcale nie wypadają lepiej. Tu najbardziej raziło mnie toporne aktorstwo. Z drewna w tartaku wióry tak nie lecą, jak z kreacji Urbana i Garcii.
Ze względów na sentyment - w końcu wyrosłem na tego rodzaju kinie - film obejrzałem bez większego cierpienia. Co jednak nie zmienia faktu, że jest to ramotka, która może na Netfliksie ma rację bytu, ale w kinie nie bardzo.
Ocena: 5
Sama intryga nie jest taka zła. Historia policjanta, który zostaje wrobiony i po odsiedzeniu wyroku próbuje odkryć prawdę, może oryginalnością nie grzeszyła, ale stanowiła solidny fundament na przyzwoity film sensacyjny. Zestaw bohaterów też jest w porządku. Przypominał mi to, co przed laty, dzięki wypożyczalniom, oglądałem regularnie co weekend.
Wrażenia psuły kobiety. Pozująca na femme fatale Sofia Vergara i ukochana protagonisty Grace Byers wyglądają, jakby żywcem wyjęto je z jakichś seksistowskich mokrych snów. Są postaciami papierowymi, groteskowymi i częściowo przynajmniej pozbawionymi znaczenia. Mężczyźni wcale nie wypadają lepiej. Tu najbardziej raziło mnie toporne aktorstwo. Z drewna w tartaku wióry tak nie lecą, jak z kreacji Urbana i Garcii.
Ze względów na sentyment - w końcu wyrosłem na tego rodzaju kinie - film obejrzałem bez większego cierpienia. Co jednak nie zmienia faktu, że jest to ramotka, która może na Netfliksie ma rację bytu, ale w kinie nie bardzo.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz