Gringo (2018)

Nasha Edgertona kojarzę wyłącznie jako aktora. Przed "Raz się żyje" nie widziałem żadnego filmu przez niego wyreżyserowanego. I po "Raz się żyje" zdecydowanie nie palę się, żeby jego twórczość poznać bliżej.



To jednak nie zmienia faktu, że "Raz się żyje" byłem totalnie zafascynowany i przez cały seans nie potrafiłem opanować zdumienia. Choć widziałem to na własne oczy, to z trudem przychodziło mi uwierzyć, że można było nakręcić aż tak nieśmieszną komedię.

Na pierwszy rzut oka zestaw bohaterów jest idealnie komediowy: Joel Edgerton jest dwulicowym draniem, Charlize Theron suką, która jednak udaje większą twardzielkę, niż jest w rzeczywistości, a David Oyelowo gra poczciwinę, który jest ślepy na całe zło tego świata, a jednak zawsze ląduje na czterech łapach. Fabuła pełna jest scen, na których powinienem parskać ze śmiechu - pomyłek, pościgów, zwrotów akcji. Do tego dochodzą liczne dialogi, które w założeniu miały być super zabawne - rozmowa pary szefów bohatera, kiedy wydaje im się, że ten został porwany, dywagacje na temat wiary w boga, łącznie z samochodową pointą. A jednak nic z tego mnie śmieszyło. 99% scen nie wywołało u mnie żadnej reakcji. Choć bez trudu identyfikowałem momenty, w których powinienem się śmiać.

Nie pomogła też obsada, pełna osób, które lubię. Theron może i seksownie wygląda, ale na tym kończy się jej rola. Oyelowo próbuje tryskać energią i komizmem, ale sprawiał, że było mi go żal, gdyż pomimo usilnych prób, nie tryska humorem jak Will Smith czy Eddie Murphy za czasów świetności. Copley gra słabszą kopię większości bohaterów, których grywał w ostatnich latach, a Newton zagrała postać, której potencjał reżyser w ogóle nie wykorzystał.

Tak zmarnowane okazje zdarzają się w kinie naprawdę rzadko. I dlatego jest to mimo wszystko doświadczenie, które warto przeżyć.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)