La puerta abierta (2016)
"Przez otwarte drzwi" to jeden z tych filmów,
które w zasadzie nie za bardzo mają fabułę. Teoretycznie jest to historia starej
matki i córki nie pierwszej młodości. Ta pierwsza była dziwką, ta druga wciąż
nią jest. Mieszkają w budynku pełnym przedstawicielek tej najstarszej profesji.
Pewnego dnia, tuż przed świętami, przyczepia się do nich 7-letnia dziewczynka,
córka zmarłej rosyjskiej prostytutki-narkomanki. Starsza kobieta jest zachwycona, że w
końcu ma w domu towarzystwo. Młodsza widzi w dziewczynce tylko problemy.
Fabuła nie zaciekawia, ale też nie taki jest jej cel. Film
opiera się na relacjach między bohaterkami. To opowieść o węzłach, w jakie
zmienia się rodzinne życie naznaczone mniejszymi i większymi tragediami. Dwie
bohaterki los nie rozpieszczał. Obie różnią się też charakterami i to widać w ich interakcjach, na nich właśnie się skupia reżyserka. I dzięki dobrej
grze Carmen Machi i Terele Pávez ciągłe kłótnie/rozmowy stanowią to, co
przykuwa uwagę i sprawia, że film staje się atrakcyjną pozycją.
Nie jest to kino, które ze mną pozostanie na dłużej. Nie
zachęciło mnie też do refleksji na dziwnymi kolejami losu. Ale oglądanie Machi
i Pávez sprawiało mi przyjemność. W tym przypadku to absolutnie wystarcza.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz