American Violence (2017)

Można być skutecznym zabójcą. Można być brutalem, uznanym przez media za bestię, którą należy uśpić. A mimo to być ofiarą losu. Kimś takim jest Jack, jeden z bohaterów "Przemocy po amerykańsku". Niezależnie od tego, co robiłby, zawsze wpadnie w tarapaty. Czasem nie będzie w tym jego winy (jak wtedy, gdy jako dziecko był molestowany). Czasem jednak sam się wpakowywał w kłopoty (kiedy wdał się w szemrane interesy). Jego brutalność i agresja mają zawsze charakter reaktywny. Błędne koło zaczyna się od krzywdy, jakiej doznaje, po której następuje święte oburzenie nakazujące mu zemstę. Po niej jest chwila wytchnienia i nowa krzywda, która prowadzi do brutalnej zemsty.



Co jednak ciekawe, reżysera i scenarzystę nie interesowało studium ofiary. Nie, tematem filmu, co w kółko powtarzać będzie inna bohaterka, jest geneza przemocy. Nie bardzo wiem po co bohaterka to wciąż powtarzała, skoro nawet twórcy jej nie słuchali. "Przemoc po amerykańsku" dużo mówi o smutnym życiu Jacka, ale w żadnym momencie nie wyjaśnia genezy jego brutalnych zachowań. W końcu jest wiele ofiar pedofilów, które nie mordują ludzi, których uważają za swoich krzywdzicieli. Żadna ze scen filmu nie pokazuje, co wyróżnia Jacka na tle innych podobnych mu osób - poza samą przemocą, ale ona jest objawem rzeczywistej, psychicznej różnicy, a nie nią samą.

Jednak fakt, że reżyser nie wie, o czym jest jego film, nie jest głównym zarzutem, jaki mam wobec "Przemocy po amerykańsku". Zdecydowanie największym problemem jest gra aktorska, czy też jej brak. Wcielający się w Jacka Kaiwi Lyman wypada najlepiej, ale jego kreacja jest sceniczna, nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem. O reszcie obsady nie mogę powiedzieć nawet tyle dobrego. Część aktorów nie zasługuje na to miano, a w każdym razie nie wtedy, kiedy muszą coś powiedzieć. Smutne to, bo przecież nazwiska w obsadzie zapowiadały co innego.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)