Der Staat gegen Fritz Bauer (2015)
Tak naprawdę to nie ma bohaterów. Choć samo pojęcie oczywiście istnieje i jest jednym z najważniejszych narzędzi systemowej indoktrynacji. Każda władza, kultura, grupa ma swój zestaw bohaterów. I nie jest to zestaw niezmienny. Bohaterowie wyznaczani są przez liderów na potrzeby tego, co sami wspierają, niezależnie od działań, jakie w rzeczywistości rzeczeni bohaterowie podejmowali.
Ot choćby taki Fritz Bauer. W filmie Larsa Kraume'a ewidentnie stawiany jest w roli bohatera. Socjalista w zachodnich Niemczech czasów zimnej wojny. Żyd, który przeżył Holocaust. Gej, który za swą orientację - jeśli zostałaby odkryta - prześladowany byłby i w III Rzeszy i po jej upadku. Mimo tych wszystkich okoliczności Bauer walczy o lepsze Niemcy, czuje się patriotą i wierzy w swój kraj. Dla reżysera jego walka o schwytanie i postawienie przed sądem zbrodniarza Eichmanna, to przejaw patriotyzmu najwyższej próby. Ale w czasach, kiedy Bauer działał, jego decyzje oznaczały zdradę państwa, któremu służył (nie bez powodu oficjalnie jego udział w sprawie schwytania Eichmanna ujawniono długo po jego śmierci). Dla ówczesnych władz polityczny pragmatyzm i przeciwstawienie się komunizmowi było ważniejsze od sprawiedliwości i rozliczenia z nazistowską przeszłością.
W ten sposób historia Fritza Bauera pozostaje bardzo aktualna w dzisiejszej Polsce. Film jasno mówi, że dla dobra ojczyzny można działać na szkodę władzy. Jedno nie jest bowiem tożsame z drugim. A prawdziwi bohaterowie często za swego życia są uważani za zdrajców.
Niestety poza prezentacją tej oczywistej w gruncie rzeczy idei reżyser nie ma nic do zaoferowania. I to pomimo bardzo dobrej gry odtwórcy tytułowego bohatera. Nie udało się pokazać psychicznego ciężaru, jaki dźwiga Bauer. Film doskonale pokazuje mechanizmy, ale nie wyraża powagi dylematów i życiowych wyrzeczeń. I to pomimo tego, że właśnie na tym reżyser cały czas się skupia. "Fritz Bauer kontra państwo" pozostał tylko dobrze zrobionym filmem i niczym więcej.
Ocena: 6
Ot choćby taki Fritz Bauer. W filmie Larsa Kraume'a ewidentnie stawiany jest w roli bohatera. Socjalista w zachodnich Niemczech czasów zimnej wojny. Żyd, który przeżył Holocaust. Gej, który za swą orientację - jeśli zostałaby odkryta - prześladowany byłby i w III Rzeszy i po jej upadku. Mimo tych wszystkich okoliczności Bauer walczy o lepsze Niemcy, czuje się patriotą i wierzy w swój kraj. Dla reżysera jego walka o schwytanie i postawienie przed sądem zbrodniarza Eichmanna, to przejaw patriotyzmu najwyższej próby. Ale w czasach, kiedy Bauer działał, jego decyzje oznaczały zdradę państwa, któremu służył (nie bez powodu oficjalnie jego udział w sprawie schwytania Eichmanna ujawniono długo po jego śmierci). Dla ówczesnych władz polityczny pragmatyzm i przeciwstawienie się komunizmowi było ważniejsze od sprawiedliwości i rozliczenia z nazistowską przeszłością.
W ten sposób historia Fritza Bauera pozostaje bardzo aktualna w dzisiejszej Polsce. Film jasno mówi, że dla dobra ojczyzny można działać na szkodę władzy. Jedno nie jest bowiem tożsame z drugim. A prawdziwi bohaterowie często za swego życia są uważani za zdrajców.
Niestety poza prezentacją tej oczywistej w gruncie rzeczy idei reżyser nie ma nic do zaoferowania. I to pomimo bardzo dobrej gry odtwórcy tytułowego bohatera. Nie udało się pokazać psychicznego ciężaru, jaki dźwiga Bauer. Film doskonale pokazuje mechanizmy, ale nie wyraża powagi dylematów i życiowych wyrzeczeń. I to pomimo tego, że właśnie na tym reżyser cały czas się skupia. "Fritz Bauer kontra państwo" pozostał tylko dobrze zrobionym filmem i niczym więcej.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz