Devil's Gate (2017)
No cóż, nie mogę powiedzieć, że nie tego się spodziewałem.
Niemniej jednak i tak żal mi jest aktorów, którzy w tym gniocie wystąpili. Choć
po prawdzie sami się mocno przyczynili do żałosnego poziomu "Devil's
Gate". Ich gra ma w sobie mniej więcej tyle samo życia, co homunkulus w słoju z formaliną
stojącym w jakiejś zapomnianej pracowni biologicznej. Mam nadzieję, że tylko desperacka
potrzeba szybkiego zdobycia gotówki skłoniła aktorów za udziału w tym
przedsięwzięciu. Tylko to ich bowiem mogłoby usprawiedliwić.
Fabularnie "Devil's Gate" to cała masa pomysłów
zmiażdżonych na papkę. Wygląda to raczej jak streszczenie trzech sezonów
jakiegoś niezbyt ambitnego serialu sf niż samodzielny film kinowy. Zaczyna się
jak slasher, by potem flirtować z demonicznym horrorem i typową bajką o
kosmitach. Co drugie zdanie wypowiadane przez bohaterów brzmi jak cytat z
innego dzieła. Budowa poszczególnych scen jest sztampowa i opiera się na bezrefleksyjnym
powielaniu cudzych wzorców.
Najgorsze jest jednak to, że wszystko tu jest tak śmiertelnie
poważne. Nie ma w tym filmie oddechu, dystansu, co mogłoby uczynić z
"Devil's Gate" głupiutką ale sympatyczną rozrywkę.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz