Armomurhaaja (2017)
Reżyser Teemu Nikki świetnie dogadałby się z twórcą japońskiego "Gniewu". Jego "Eutanazjer" opowiada bowiem właściwie o tym samym. Bohaterami fińskiego filmu są ludzkie wraki, pokiereszowane przez los, którym został już tylko gniew i bezsilność. O tym, jak jest on wyrażany decyduje temperament.
Petri nie panuje nad swoją wściekłością. Raz za razem wybucha, wrzeszczy. Jest słaby i zdaje sobie sprawę z tego, co tylko wzmaga jego gniew i czyni go ślepym na konsekwencje podejmowanych pod wpływem chwili decyzji. Jest jak papierowy stateczek miotany przez sztormowe fale. Veijo jest inny. Jego wściekłość ma temperaturę bliską zeru absolutnemu. Na zewnątrz wydaje się stateczny, flegmatyczny. Przerażającą traumę skutecznie tłamsi, nadmiar napięcia wyładowując pozornie miłosiernymi aktami usypiania zwierząt. Ale od czasu do czasu i on przestaje nad sobą panować, a wtedy jego wściekłość przybiera rozmiary wybuchu wulkanu Thera.
To tylko najbardziej skrajne przykłady ludzkiego gniewu. Reszta bohaterów wcale nie jest lepsza: od zespołu rasistów, przez sfrustrowaną lekarkę weterynarii, po pielęgniarkę, którą fascynuje śmierć i seks z przyduszaniem. Świat w oczach fińskiego reżysera jest pasmem bólu, poczucia winy, kompleksów, które lepiej lub gorzej maskujemy. To, jak skuteczni jesteśmy w ukrywaniu naszych krwawiących ran, decyduje o tym, jak bardzo my i nasza rzeczywistość jawi się z boku jako absurdalna.
"Eutanazjer" ma kilka naprawdę świetnych momentów (jak choćby otwierająca rozmowa Veijo z właścicielką kota). Odniosłem jednak wrażenie, że Nikki trochę hamował się w tym, co i jak chce pokazać. Ja wolałbym, żeby poszedł bardziej "po bandzie" i poddał się świadomości absurdu, jakim jest ludzkie życie.
Ocena: 6
Petri nie panuje nad swoją wściekłością. Raz za razem wybucha, wrzeszczy. Jest słaby i zdaje sobie sprawę z tego, co tylko wzmaga jego gniew i czyni go ślepym na konsekwencje podejmowanych pod wpływem chwili decyzji. Jest jak papierowy stateczek miotany przez sztormowe fale. Veijo jest inny. Jego wściekłość ma temperaturę bliską zeru absolutnemu. Na zewnątrz wydaje się stateczny, flegmatyczny. Przerażającą traumę skutecznie tłamsi, nadmiar napięcia wyładowując pozornie miłosiernymi aktami usypiania zwierząt. Ale od czasu do czasu i on przestaje nad sobą panować, a wtedy jego wściekłość przybiera rozmiary wybuchu wulkanu Thera.
To tylko najbardziej skrajne przykłady ludzkiego gniewu. Reszta bohaterów wcale nie jest lepsza: od zespołu rasistów, przez sfrustrowaną lekarkę weterynarii, po pielęgniarkę, którą fascynuje śmierć i seks z przyduszaniem. Świat w oczach fińskiego reżysera jest pasmem bólu, poczucia winy, kompleksów, które lepiej lub gorzej maskujemy. To, jak skuteczni jesteśmy w ukrywaniu naszych krwawiących ran, decyduje o tym, jak bardzo my i nasza rzeczywistość jawi się z boku jako absurdalna.
"Eutanazjer" ma kilka naprawdę świetnych momentów (jak choćby otwierająca rozmowa Veijo z właścicielką kota). Odniosłem jednak wrażenie, że Nikki trochę hamował się w tym, co i jak chce pokazać. Ja wolałbym, żeby poszedł bardziej "po bandzie" i poddał się świadomości absurdu, jakim jest ludzkie życie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz