Charlotte's Song (2015)

Ło matko, ale to było złe! Ale właśnie dlatego warto "Śpiew Charlotty" obejrzeć. Oczywiście, jeśli wcześniej zobaczyło się "Córki dancingu". W takiej sytuacji mimo straconego czasu i tak można odczuwać satysfakcję i dumę. Bo w końcu rzadko zdarza się okazja, by o polskim filmie można było powiedzieć, że opowiedział jakąś historię lepiej od tego, jak zrobiono to w zachodniej produkcji.



W założeniu "Śpiew Charlotty" miał być mroczną baśnią. I reżyser tak kurczowo się tego założenia trzyma, że przypomina o nim w co drugiej scenie. Od początku wciska różne niewytłumaczalne momenty, które oczywiście po chwili wyjaśnia wkładając w usta bohaterów kolejne ekspozycyjne fakty na temat sytuacji, w jakiej znalazła się główna bohaterka.

Łopatologia połączona z nieudolnym rzucaniem aluzji na temat tego, co naprawdę ma miejsce, byłaby nawet zabawna, gdyby aktorsko rzecz trzymała minimum przyzwoitości. Ale tak nie jest. Wszyscy aktorzy grają w tak przerysowany sposób, jakby reżyser wyraźnie na wstępie zakazał im niuansowania ról. A już to, co wyczynia w roli ojca tytułowej Charlotty Brendan Taylor, nie nadaje się nawet do krytyki. Można to jedynie nazwać parodią aktorstwa.

Byłem wobec tego filmu pozytywnie nastawiony. Skończyło się gigantycznym zawodem.

Ocena: 2

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)