Break (2018)

"Break" to jeden z tych filmów, które budzą u mnie skraje emocje. Z jednej strony łapałem się za głowę i nie mogłem uwierzyć w to, jak bardzo głupia i uproszczona jest opowiedziana w tym filmie historia. "Break" wygląda wręcz jak nieautoryzowany reboot "Step Up". Znów mamy dziewczynę i chłopaka pochodzących z różnych światów. I znów pasja do tańca ich połączy nie tylko na parkiecie ale również poza nim. Reżyser "po bożemu" opowiada koleje losów bohaterów. Nie sili się na budowanie wiarygodnych relacji, podprowadzanie emocjonalnych momentów dopracowanymi scenami. "Break" wygląda tak, jakby twórca nawet nie starał się na zaklejanie dziur w fabule, ponieważ wychodził z przekonana, że prowadzi narrację w tak prosty i oczywisty sposób, iż widz nauczony doświadczeniem może sobie sam dopowiedzieć wszystko to, czego reżyser nie chciał lub nie potrafił pokazać.



Z drugiej strony jednak muszę powiedzieć, że oglądało mi się "Break" bardzo przyjemnie. Z dwóch powodów. Po pierwsze bardzo spodobały mi się sceny taneczne. Nie jest to oczywiście poziom "Climaxu", ale pierwsze akrobacje na ścianie budynku czy później scena bitwy na tańce, są zaprezentowane bardzo dobrze i z zachwytem patrzyłem na to, co wyczyniają bohaterowie.

Po drugie obsada jest wizualnie atrakcyjna. Sabrina Ouazani wygląda w tym filmie olśniewająco w każdej scenie. Równie piękny jest Kevin Mischel. Ich fizyczną atrakcyjność reżyser wykorzystuje jak tylko może, celebrując ją w praktycznie każdej scenie. I choć wartość artystyczna takiego postępowania jest żadna (naprawdę zastanawiam się, dlaczego "Break" w ogóle jest prezentowany w systemie festiwalowym, toż to jest klasyczne kino popcornowe), ale nie potrafię to traktować jako wadę.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)