Ruben Brandt, a gyűjtő (2018)

Początek filmu jest jak grom z jasnego nieba. Już sam pomysł, by zrealizować dadaistyczną animację, jest wart aplauzu na stojąco. Jednak twórcy nie poprzestali tylko na zabawie estetycznej, lecz także świetnie poprowadzili narrację. Jest akcja, twisty, szaleństwo, które w tym akurat wykreowanym świecie jest czymś normalny, jak również szaleństwo będące nim i z perspektywy widza i z perspektywy bohaterów. Intryga jest jak z najlepszych odcinków "Archera", podobnie jak i zestaw bohaterów. Rzecz ma świetny montaż i doskonałe wyczucie tempa. Pierwsze pół godziny oglądałem z opadniętą szczęką.



Jednak im bliżej końca było, tym film coraz bardziej mnie męczył. Zacząłem zauważać, że zestaw sztuczek twórcy mają dość ograniczony, więc powtarzają jej w nieco tylko zmienionych kombinacjach. Dadaistyczna forma po pewnym czasie przestała zaskakiwać, a akcja stała się coraz bardziej przewidywalna. Im dłużej film trwał, tym mniej było zachwytów, a więcej zwyczajności.

"Ruben Brandt, kolekcjoner" byłby dla mnie arcydziełem, gdyby został zrealizowany jako krótkometrażówka. W pełnym metrażu prowadzi do przesytu.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)