A Christmas Prince: The Royal Wedding (2018)
"Świąteczny książę" okazał się być wyjątkiem. Jakimś cudem bardzo prosta fabuła oblana obficie sosem z kiczu dawała radę. Wspominam ten film bardzo dobrze. Przy całej swej idiotyczności miał bowiem nieposkromioną energię, którą potrafił mnie zarazić. Niestety twórcy nie wiedzieli, jakim cudem taki stan rzeczy osiągnęli, co stało się boleśnie widoczne podczas oglądania "Królewskim weselu".
Na papierze wszystko wygląda w porządku. Wszystkie postacie, które polubił świat w oryginale, powróciły. Dodano też parę nowych. Wymyślone królestwo wygląda ponownie jak z bożonarodzeniowej pocztówki. Jest intryga, jest miłość, jest bajka. Ale to są tylko wycinankowe dekoracje. Nie poszedł za nimi klimat radosnej beztroski. Idiotyczna fabuła pozostała idiotyczną fabułą. Większość wątków prezentowana jest w sposób przyciężki, do tego bez początku i bez końca, wyrywkowo i bez pomysłu. Wyraźnie czuć, że twórcy kręcili film pod presją powtórzenia tego, co osiągnęli za pierwszym razem. Ale im bardziej się starali, tym bardziej byli sztywni, niemrawi, pozbawieni humoru.
Niestety z oglądania tego filmu nie miałem najmniejszej frajdy. A szkoda, bo kilka pomysłów fabularnych było całkiem niezłych. Wątek z kryzysem ekonomicznym należało wyrzucić do kosza. Zamiast tego trzeba było więcej miejsca poświęcić stresowi przygotowań do ślubu i konfliktowi obowiązki protokólarne kontra wolność do wyrażania siebie. Aż prosiło się też o rozwinięcie wątku ojca bohaterki i kuchmistrzyni. Z tego naprawdę mogło wyjść coś prostego i szalonego zarazem. Niestety twórcy za bardzo chcieli, zamiast po prostu urządzić królewską zabawę.
Ocena: 3
Na papierze wszystko wygląda w porządku. Wszystkie postacie, które polubił świat w oryginale, powróciły. Dodano też parę nowych. Wymyślone królestwo wygląda ponownie jak z bożonarodzeniowej pocztówki. Jest intryga, jest miłość, jest bajka. Ale to są tylko wycinankowe dekoracje. Nie poszedł za nimi klimat radosnej beztroski. Idiotyczna fabuła pozostała idiotyczną fabułą. Większość wątków prezentowana jest w sposób przyciężki, do tego bez początku i bez końca, wyrywkowo i bez pomysłu. Wyraźnie czuć, że twórcy kręcili film pod presją powtórzenia tego, co osiągnęli za pierwszym razem. Ale im bardziej się starali, tym bardziej byli sztywni, niemrawi, pozbawieni humoru.
Niestety z oglądania tego filmu nie miałem najmniejszej frajdy. A szkoda, bo kilka pomysłów fabularnych było całkiem niezłych. Wątek z kryzysem ekonomicznym należało wyrzucić do kosza. Zamiast tego trzeba było więcej miejsca poświęcić stresowi przygotowań do ślubu i konfliktowi obowiązki protokólarne kontra wolność do wyrażania siebie. Aż prosiło się też o rozwinięcie wątku ojca bohaterki i kuchmistrzyni. Z tego naprawdę mogło wyjść coś prostego i szalonego zarazem. Niestety twórcy za bardzo chcieli, zamiast po prostu urządzić królewską zabawę.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz