Alena (2015)
W ostatnich latach horror przeżywa wielki renesans swojej popularności. Stało się tak za sprawą dostrzeżenia w nim potencjału przez kino artystyczne. Kalki gatunkowe wykorzystywane są przez twórców, by opowiedzieć o ludzkiej naturze, relacjach, potrzebach, grzechu, winie, przebaczeniu itd. Autorzy "Aleny" mieli nadzieję podpiąć się pod ten nurt. Widać to praktycznie w każdej scenie filmu. Niestety nie odnieśli zamierzonego sukcesu.
"Alena" wygląda jak kopia niemal wszystkich młodzieżowych slasherów. Oto prywatna szkoła, w której uczennice chodzą w teoretycznie schludnych mundurkach, którym jednak niewiele brakuje do kostiumów z teledysku przełomowego hitu Britney Spears. Mamy nową uczennicę, która oczywiście musi wejść w konflikt z samicą alfa. Skrywa ona jednak mroczną tajemnicę, która sprawi, że życie osób będących wokół niej zostanie wystawione na śmiertelne zagrożenie. Są również buzujące hormony, rodzące się romanse, których efektem są histeryczne i tragiczne w skutkach wydarzenia.
Twórcy odrobili pracę domową i z dbałością godną kujona odtworzyli wszystkie gatunkowe kalki. Nie zostało im już sił i inwencji, by nasycić je emocjonalną wiarygodnością. Stąd wątek zazdrości, który okazuje się być pochodną poczucia winy, istnieje wyłącznie na swoim podstawowym poziomie, jako pretekst popychający akcję filmu do przodu. Nie czułem jednak, bym uczestniczył w głębokim dramacie egzystencjalnym, jaki sugeruje końcówka. Jedyne, co odczułem, kiedy pojawiły się napisy końcowe, to ulga, że nuda dobiegła końca. Jakie szczęście, że "Alena" nie jest długim filmem.
Ocena: 4
"Alena" wygląda jak kopia niemal wszystkich młodzieżowych slasherów. Oto prywatna szkoła, w której uczennice chodzą w teoretycznie schludnych mundurkach, którym jednak niewiele brakuje do kostiumów z teledysku przełomowego hitu Britney Spears. Mamy nową uczennicę, która oczywiście musi wejść w konflikt z samicą alfa. Skrywa ona jednak mroczną tajemnicę, która sprawi, że życie osób będących wokół niej zostanie wystawione na śmiertelne zagrożenie. Są również buzujące hormony, rodzące się romanse, których efektem są histeryczne i tragiczne w skutkach wydarzenia.
Twórcy odrobili pracę domową i z dbałością godną kujona odtworzyli wszystkie gatunkowe kalki. Nie zostało im już sił i inwencji, by nasycić je emocjonalną wiarygodnością. Stąd wątek zazdrości, który okazuje się być pochodną poczucia winy, istnieje wyłącznie na swoim podstawowym poziomie, jako pretekst popychający akcję filmu do przodu. Nie czułem jednak, bym uczestniczył w głębokim dramacie egzystencjalnym, jaki sugeruje końcówka. Jedyne, co odczułem, kiedy pojawiły się napisy końcowe, to ulga, że nuda dobiegła końca. Jakie szczęście, że "Alena" nie jest długim filmem.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz