Proud Mary (2018)
Przez cały film w mojej głowie kołatała się tylko jedna myśl: co tu robi Taraji P. Henson. Ja rozumiem, że kino akcji jest teraz w modzie. Jednak "Proud Mary" ma scenariusz, który zapewne odrzuciłby Scott Adkins, a przy całej sympatii do niego Henson jednak należy do zupełnie innej ligi. Być może usłyszała tylko pitch, o twardej kobiecie-zabójczyni, która jednak odkrywa macierzyński instynkt i bierze pod skrzydła osieroconego chłopca. Nie brzmi to może jak oscarowy materiał, ale miał potencjał na solidne kino akcji.
Jednak w realizacji wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło. Fabuła nigdy nie składa się w całość i film trzyma się jedynie na słowo honoru. Większość dialogów wywoływało we mnie sprzeciw. Kilka one-linerów wypadło blado. Sama historia jest tak rachityczna, że mogła ją uratować tylko charakterystyczna dla gwiazd akcyjniaków toporna charyzma, której jednak nikt z obsady "Proud Mary" nie posiadał.
Najgorzej jednak wygląda film od strony realizacyjnej. "Proud Mary" reprezentuje sobą poziom trzeciorzędnego serialu kryminalnego z lat 90. Szczególnie źle wypadają sceny kręcone w plenerach. Reżyser zupełnie poległ na tak banalnych rzeczach, jak pokazywanie samochodów wjeżdżających w jakieś uliczki. Sceny akcji nie wypadają dużo lepiej, a już dobrana do nich muzyka, choć w teorii powinna pasować idealnie, w rzeczywistości nie klei się z tym, co widać na ekranie.
W efekcie jedyną rzeczą, która mi się spodobała, była sekwencja otwarcia. Niestety zapowiadała inny film, od tego, który otrzymałem.
Ocena: 2
Jednak w realizacji wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło. Fabuła nigdy nie składa się w całość i film trzyma się jedynie na słowo honoru. Większość dialogów wywoływało we mnie sprzeciw. Kilka one-linerów wypadło blado. Sama historia jest tak rachityczna, że mogła ją uratować tylko charakterystyczna dla gwiazd akcyjniaków toporna charyzma, której jednak nikt z obsady "Proud Mary" nie posiadał.
Najgorzej jednak wygląda film od strony realizacyjnej. "Proud Mary" reprezentuje sobą poziom trzeciorzędnego serialu kryminalnego z lat 90. Szczególnie źle wypadają sceny kręcone w plenerach. Reżyser zupełnie poległ na tak banalnych rzeczach, jak pokazywanie samochodów wjeżdżających w jakieś uliczki. Sceny akcji nie wypadają dużo lepiej, a już dobrana do nich muzyka, choć w teorii powinna pasować idealnie, w rzeczywistości nie klei się z tym, co widać na ekranie.
W efekcie jedyną rzeczą, która mi się spodobała, była sekwencja otwarcia. Niestety zapowiadała inny film, od tego, który otrzymałem.
Ocena: 2
Komentarze
Prześlij komentarz