El tigre y la flor (2016)

Zanim tradycja stała się tradycją, była zachowaniem, które rzeczywiście, a nie tylko symbolicznie, wyrażało emocje i pragnienia. I choć obecnie jest to jedynie rytuał, który może co najwyżej mieć zabobonne, mistyczne znacznie, to jednak czasami może stać się czymś więcej, czymś żywym i autentycznym.



Punktem wyjścia dla "El tigre y la flor" jest rytuał będący połączeniem święta płodności ze świętem zakochanych, który naprawdę istnieje. Dla reżysera jest to jednak świetna okazja, by pokazać, jak pozornie niezwiązane ze sobą rzeczy (walka o miłość i deszcz niosący nawodnienie niezbędne dla płodów rolnych) zostają połączone w jedność za sprawą przypadku, któremu nadaje się szczególne znaczenie. Dwójka bohaterów podąża śladami przodków. Jednak nie odtwarzają mechanicznie walki, uwodzenia, w ich przypadku dzieje się to naprawdę. W ten sposób domykają krąg, który zaczął się od żywego aktu i ponownie stał się czymś autentycznym.

Trochę za bardzo to wszystko jest przekombinowane. Sam pomysł wydał mi się na tyle interesujący, że trochę żałowałem, iż nie wyszło z tego coś ciekawszego.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)