Teen Spirit (2018)

Max Minghella w swoim pełnometrażowym debiucie reżyserskim postanowił opowiedzieć znaną bajkę o dziecku znikąd, który posiada talent i wykorzystuje go, by za sprawą konkursu zdobyć sławę i bogactwo. W jego przypadku dzieckiem jest córka polskiej emigrantki, której przeznaczeniem jest bycie piosenkarką.



Młody reżyser podąża koleinami wytyczonymi przez filmy o tancerzach. Ale i podobnych bajek o piosenkarzach też powstało sporo ("Pitch Perfect", "Zakonnica w przebraniu 2", serial "Glee"). Jednak Minghella postanowił, że nie zrobi bajki rutynowej. Zamarzyło mu się wzbogacenie opowieści o pogłębiony obraz środowiska, z którego pochodzi bohaterka oraz prezentację niebezpieczeństw, jakie wiążą się ze sławą. Stąd w filmie mamy sceny biednej społeczności, dla której udział jej przedstawicielki w telewizyjnym show jest powodem do celebracji. Stąd reżyser tworzy poetyckie obrazy znoju ale i piękna prostej egzystencji, które kontrastuje ze sztucznym choć uwodzicielskim blichtrem sceny. Stąd w  filmie są sceny, w których bohaterka flirtuje z zachowaniami autodestrukcyjnymi, choć przecież wcale jeszcze wielką gwiazdą nie jest.

Ta próba urealnienia naiwnego schematu wyjściowego nie do końca się Minghelli udaje. Nie potrafił się bowiem wydostać z głębokich kolein narracyjnego schematu, przez co jego film sprawia wrażenie rozkraczonego, a on sam jako reżyser jawi się, jako osoba niezdecydowana. Nie jest to ciepła opowieść o życiowych rozbitkach, którzy wspólne mogą sięgnąć gwiazd. Nie ma lekkości, która czyniłaby z filmu przyjemną rozrywkę. A z drugiej strony brakuje mu głębi, jeśli chodzi o portrety osobowościowe. Trudno też brać całość na poważnie, kiedy w kluczowych momentach reżyser skłania się ku totalnej naiwności.

Za to muzycznie "Teen Spirit" wypada zaskakująco dobrze. Elle Fanning nieźle śpiewa, choć jako wokalistka z pogranicza popu i rocka (na co zdaje się być stylizowana) nie wypada dla mnie przekonująco. Jej głos pasuje mi raczej do EDM. Byłaby świetna w wokalach trance'owych. Sam Minghella pokazał się za to z dobrej strony w realizacji scen muzycznych. Spokojnie mógłby kręcić teledyski. Widać, że czuje, na czym polega połączenie obrazów z piosenkami.

Wybierając się na ten film nie miałem zbyt dużych oczekiwań. Z jakiegoś powodu sądziłem, że będzie to kaszana. Okazało się, że jest to niezłe kino. Choć osobiście wolałby, żeby reżyser zrezygnował z artystycznej otoczki i po prostu opowiedział z jajem fajną, może trochę przesłodzoną, choć okraszoną szczyptą goryczy, opowiastkę pełną wpadającej w ucho muzyki i sympatycznych bohaterów.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)