Rocko's Modern Life: Static Cling (2019)
Jeśli chodzi o seriale animowane, to lata 90. kojarzą mi się niemal wyłącznie z produkcjami oglądanymi na Cartoon Network ("Dwa głupie psy", "Johnny Bravo", "Krowa i Kurczak"). Jednym z nielicznych wyjątków od tej reguły był "Rocko i jego świat", który (jak i produkcje CN) przykuł moją uwagę ironicznym poczuciem humoru często balansującym na granicy sarkazmu. Dlatego też z chęcią sięgnąłem po nową krótkometrażówkę, która powstała dla Netfliksa. I nie jestem zawiedziony, choć po cichu liczyłem jednak na więcej, niż dostałem.
To, co się twórcom udało najlepiej, to odtworzenie klimatu serialu. "Rocko i jego świat: Kiedyś to było" funkcjonuje idealnie, kiedy gra na nostalgii, kiedy poszczególne sceny odwołują się do wspomnień związanych z oryginałem. Zapewne po obejrzeniu któregoś ze starych odcinków, iluzja szybko by się rozwiała, ale ponieważ tego nie zrobiłem, byłem w pełni usatysfakcjonowany tym, co otrzymałem.
Oczywiście oznacza to, że jako autonomiczna całość film wypada średnio. Bazując na nostalgii nie potrafił we mnie wzbudzić zainteresowania nim tu i teraz. Wydał mi się też przydługi, co brzmi dziwnie, kiedy weźmie się pod uwagę, że trwa ledwie trzy kwadranse. To wrażenie wywoływało jednak ciągłe powracanie do tematu przewodniego (akceptacji zmiany), przez co wydawało mi się, że w filmie prawie nic nie ma, więc powtarzane są w kółko te same myśli i zdania. A to można było skondensować i nie czułoby się wtedy jego rozwlekłości.
Ocena: 6
To, co się twórcom udało najlepiej, to odtworzenie klimatu serialu. "Rocko i jego świat: Kiedyś to było" funkcjonuje idealnie, kiedy gra na nostalgii, kiedy poszczególne sceny odwołują się do wspomnień związanych z oryginałem. Zapewne po obejrzeniu któregoś ze starych odcinków, iluzja szybko by się rozwiała, ale ponieważ tego nie zrobiłem, byłem w pełni usatysfakcjonowany tym, co otrzymałem.
Oczywiście oznacza to, że jako autonomiczna całość film wypada średnio. Bazując na nostalgii nie potrafił we mnie wzbudzić zainteresowania nim tu i teraz. Wydał mi się też przydługi, co brzmi dziwnie, kiedy weźmie się pod uwagę, że trwa ledwie trzy kwadranse. To wrażenie wywoływało jednak ciągłe powracanie do tematu przewodniego (akceptacji zmiany), przez co wydawało mi się, że w filmie prawie nic nie ma, więc powtarzane są w kółko te same myśli i zdania. A to można było skondensować i nie czułoby się wtedy jego rozwlekłości.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz