Terminator: Dark Fate (2019)
"Logan" otworzył w Hollywood wrota dla nowego pokolenia bohaterów. I jak to w Hollywood bywa, zamiast oferować różne ich wersje, powiela w nieskończoność model, który raz się sprawdził. Mowa tu oczywiście o starcach (i staruszkach). Wszyscy oni są w jakiś sposób naznaczeni bagażem lat, przeszłe wydarzenia sprawiły, że są outsiderami alienującymi ludzi, ale zmuszeni przez okoliczności do podjęcia działań, nie wahają się, są gotowi, bo zawsze byli gotowi. Taka jest Laurie Strode w "Halloween". Taki jest Rambo w "Ostatniej krwi". Taka jest też Sarah Connor w "Terminatorze: Mrocznym przeznaczeniu".
Owszem, rozumiem, dlaczego ten wzorzec bohatera jest tak atrakcyjny dla Halloween. Zarówno Jamie Lee Curtis jak i Linda Hamilton potrafią tchnąć życie w tę toporną i skostniałą strukturę. Niemniej jednak brak różnorodności już zaczyna mi doskwierać. Tym bardziej, że niemal zawsze powtarzają się te same społecznie gorące tematy, jak choćby Meksyk.
Sarah Connor może nie jest najważniejszą postacią filmu, ale jej obecność cały czas jest wyczuwalna i w naturalny sposób prowadzi do tego, że reszta postaci oraz fabuła zaczynają krążyć wokół niej. A przecież nie jest jedyną ciekawą postacią "Mrocznego przeznaczenia". Bardzo spodobał mi się nowy zły. Nie ze względu na design i efekty specjalne, ale na jego upór i niezłomność w dążeniu do celu. Pod tym względem jest godnym następcą T-800 z pierwszego "Terminatora" i T-1000 z "Dnia Sądu". Grace ma również kilka dobrych momentów. Ba, nawet Schwarzenegger solidnie się prezentował w roli T-800.
W napisach początkowych pojawia się cała masa scenarzystów. Nie wiem, nad czym pracowali, ale na pewno nie nad fabułą. "Mroczne przeznaczenie" jest po prostu zlepkiem najpopularniejszych klisz postapokaliptycznego kina sf ozdobionych odniesieniami i analogiami do pierwszych dwóch "Terminatorów". Jednak mimo porażającej wtórności film oglądało mi się dobrze. Miller zadbał o utrzymanie równego tempa. Początkowa sekwencja jest naprawdę świetna. Potem nie ma już nic równie ekscytującego, ale sceny akcji dają radę, a patetyczne dialogi przyprawiały mnie tylko o niewielkie mdłości.
Nie jest to film na tyle lepszy od "Ocalenia" i "Genisys", by stanowił usprawiedliwienie kolejnego odświeżania cyklu. Równie dobrze można było pójść drogą miękkiego rebootu i kręcąc kontynuacją "Ocalenia" lub "Genisys" naprawić to, co nie zadziałało i rozwinąć świat, który w obu przypadkach miał potencjał. Pod tym względem "Mroczne przeznaczenie" wypada najsłabiej. Choć nominalnie miał to być początek nowej trylogii, to ja odniosłem wrażenie, że jest to skończona historia - pętla czasu się domknęła i tyle.
Ocena: 6
Owszem, rozumiem, dlaczego ten wzorzec bohatera jest tak atrakcyjny dla Halloween. Zarówno Jamie Lee Curtis jak i Linda Hamilton potrafią tchnąć życie w tę toporną i skostniałą strukturę. Niemniej jednak brak różnorodności już zaczyna mi doskwierać. Tym bardziej, że niemal zawsze powtarzają się te same społecznie gorące tematy, jak choćby Meksyk.
Sarah Connor może nie jest najważniejszą postacią filmu, ale jej obecność cały czas jest wyczuwalna i w naturalny sposób prowadzi do tego, że reszta postaci oraz fabuła zaczynają krążyć wokół niej. A przecież nie jest jedyną ciekawą postacią "Mrocznego przeznaczenia". Bardzo spodobał mi się nowy zły. Nie ze względu na design i efekty specjalne, ale na jego upór i niezłomność w dążeniu do celu. Pod tym względem jest godnym następcą T-800 z pierwszego "Terminatora" i T-1000 z "Dnia Sądu". Grace ma również kilka dobrych momentów. Ba, nawet Schwarzenegger solidnie się prezentował w roli T-800.
W napisach początkowych pojawia się cała masa scenarzystów. Nie wiem, nad czym pracowali, ale na pewno nie nad fabułą. "Mroczne przeznaczenie" jest po prostu zlepkiem najpopularniejszych klisz postapokaliptycznego kina sf ozdobionych odniesieniami i analogiami do pierwszych dwóch "Terminatorów". Jednak mimo porażającej wtórności film oglądało mi się dobrze. Miller zadbał o utrzymanie równego tempa. Początkowa sekwencja jest naprawdę świetna. Potem nie ma już nic równie ekscytującego, ale sceny akcji dają radę, a patetyczne dialogi przyprawiały mnie tylko o niewielkie mdłości.
Nie jest to film na tyle lepszy od "Ocalenia" i "Genisys", by stanowił usprawiedliwienie kolejnego odświeżania cyklu. Równie dobrze można było pójść drogą miękkiego rebootu i kręcąc kontynuacją "Ocalenia" lub "Genisys" naprawić to, co nie zadziałało i rozwinąć świat, który w obu przypadkach miał potencjał. Pod tym względem "Mroczne przeznaczenie" wypada najsłabiej. Choć nominalnie miał to być początek nowej trylogii, to ja odniosłem wrażenie, że jest to skończona historia - pętla czasu się domknęła i tyle.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz