Madness in the Method (2019)
"W tym szaleństwie jest metoda" to czarna komedia, satyra na Hollywood i krwawy slasher w jednym. Jason Mewes jest jego reżyserem, gwiazdą oraz bohaterem. Opowiada bowiem o sobie samym, ale nie tym prawdziwym, a przejaskrawionym. Jest tu aktorem zmagającym się z częstym problemem zaszufladkowania. Wszyscy widzą w nim jedynie Jaya z filmów Kevina Smitha, a tymczasem jemu marzy się kariera aktora dramatycznego. Sytuacja zmienia się, kiedy w jego ręce trafia mityczna książka ucząca, jak stać się docenianym w Hollywood artystą. Niestety zbyt szybko przyswaja sobie kolejne lekcje, czego skutkami ubocznymi są paranoja i skłonność do przemocy.
Film jest naprawdę szaleńczą mieszanką, w której fikcja miesza się z rzeczywistością. Część obsady odgrywa wariacje samych siebie, część jednak wciela się w zupełnie inne osoby. Trudno powiedzieć, czy za tym, kto należy do której kategorii, stał jakiś system. Na przykład Dean Cain pozostał Deanem Cainem, gwiazdą "Nowych przygód Supermana", ale jego partnerka z tego serialu, Teri Hatcher, gra u Mewsa kogoś zupełnie innego.
Pełno jest tu zwariowanych pomysłów i inside joke'ów na temat Hollywood. Jest też dość sporo krwawej i efekciarskiej przemocy. Podobało mi się również to, jak Mewes rozgrywa wizerunki niektórych osób (w szczególności Vinniego Jonesa, choć nie było to dla mnie zbyt duże zaskoczenie, już przecież w "Galavancie" pokazał się z zupełnie innej strony). A jednak "W tym szaleństwie jest metoda" jako całość wcale nie przypadł mi do gustu. To jeden z tych smutnych przypadków, gdzie fajne części składowe nie sumują się w równie fajną całość. Patrząc ogólnie, film nie jest tak zabawny, jakim chce go uczynić Mewes. Wydaje się on za bardzo starać, przez co brakuje płynnego, naturalnego tempa narracji. Jest też całkiem sporo gagów, które zamiast śmieszyć budziły mój niesmak. Casper Van Dien nie nadawał się do roli geja, a i pomysł, by Danny Trejo próbował swoich sił jako aktor dramatyczny szykując się do roli zniewieściałego homoseksualisty wydał mi się zbyt łatwy. Za to wątek latynoskiego gwiazdora był całkiem udany. Spodobały mi się również wszystkie sceny mordów.
Ocena: 4
Film jest naprawdę szaleńczą mieszanką, w której fikcja miesza się z rzeczywistością. Część obsady odgrywa wariacje samych siebie, część jednak wciela się w zupełnie inne osoby. Trudno powiedzieć, czy za tym, kto należy do której kategorii, stał jakiś system. Na przykład Dean Cain pozostał Deanem Cainem, gwiazdą "Nowych przygód Supermana", ale jego partnerka z tego serialu, Teri Hatcher, gra u Mewsa kogoś zupełnie innego.
Pełno jest tu zwariowanych pomysłów i inside joke'ów na temat Hollywood. Jest też dość sporo krwawej i efekciarskiej przemocy. Podobało mi się również to, jak Mewes rozgrywa wizerunki niektórych osób (w szczególności Vinniego Jonesa, choć nie było to dla mnie zbyt duże zaskoczenie, już przecież w "Galavancie" pokazał się z zupełnie innej strony). A jednak "W tym szaleństwie jest metoda" jako całość wcale nie przypadł mi do gustu. To jeden z tych smutnych przypadków, gdzie fajne części składowe nie sumują się w równie fajną całość. Patrząc ogólnie, film nie jest tak zabawny, jakim chce go uczynić Mewes. Wydaje się on za bardzo starać, przez co brakuje płynnego, naturalnego tempa narracji. Jest też całkiem sporo gagów, które zamiast śmieszyć budziły mój niesmak. Casper Van Dien nie nadawał się do roli geja, a i pomysł, by Danny Trejo próbował swoich sił jako aktor dramatyczny szykując się do roli zniewieściałego homoseksualisty wydał mi się zbyt łatwy. Za to wątek latynoskiego gwiazdora był całkiem udany. Spodobały mi się również wszystkie sceny mordów.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz