Ted - För kärlekens skull (2018)

Zaczęło się obiecująco. Pierwsze minuty pokazywały ciekawego bohatera: tenisistę, który jednocześnie ma niezwykły talent muzyczny. Scena, w której podczas meczu z Björnem Borgiem zaczyna słyszeć niemal kompletną ścieżkę melodyczną piosenki, była tak ciekawa, że postanowiłem dać filmowi szansę i obejrzeć historię tragicznego piosenkarza. Wierzyłem bowiem, że twórcy znaleźli sposób na świeże podejście do tematu.



Niestety szybko okazało się, że poza kilkoma wyrwanymi z kontekstu scenami, które reżyserowi wyszły nadspodziewanie dobrze, reszta podążą aż za bardzo znanymi przeze mnie szlakami. Ted stał się papierową postacią, typowym artystą tragicznym, który przegrał walkę z własnymi demonami. Reżyser ślizgał się po kolejnych istotnych elementach z biografii piosenkarza, jakby wyliczanka kluczowych momentów usprawiedliwiała istnienie tego filmu.

"Teda - w imię miłości" pogrąża jeszcze bardziej postać brata artysty. Jego relacja z piosenkarzem mogła stanowić ciekawe rozwiązanie pozwalające uzyskać niebanalną perspektywę w doświadczenia Teda Gärdestada. Reżyserowi zabrakło jednak przenikliwości, by zagłębić się w istotę psychiki obu braci. Bez tego film jest żenująco płytki, ukrywający swoją miałkość w sprawnym korzystaniu z biograficznych klisz narracyjnych.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)