The Call of the Wild (2020)
To na swój sposób zabawne, że pierwszy film wprowadzony przez 20th Century Fox pod zmienioną przez Disneya na 20th Century Studios nazwą jest bardziej disnejowski od filmów Disneya. A w każdym razie od "Króla Lwa". Twórcy "Zwu krwi" nie poszli bowiem drogą hiperrealistycznej animacji, lecz zdecydowali się uczłowieczyć zwierzęta nadając im niezwykle wyrazistą mimikę i mowę ciała. Nie ma więc tu miejsca na bezdusznych czworonożnych psychopatów. Zwierzaki wzrokiem, wyrazem pysków, a czasem ułożeniem ciała potrafią przekazać naprawdę bardzo dużo informacji, nie tylko emocji. Twórcom udało się to na tyle dobrze, że miejscami podrasowane komputerowo psiaki sprawiają wrażenie lepszych aktorów od żywych ludzi (zwłaszcza Omar Sy traci w tym porównaniu).
Czasami antropomorfizacja zwierzaków wydaje się iść zbyt daleko. Czworonożni bohaterowie przestają wtedy przypominać żywe zwierzęta, a stają się tworami rodem z animacji. W innym filmie może i byłaby to wada. Tu jednak dobrze wpisuje się w konwencję baśni, którą "Zew krwi" w reżyserii Chrisa Sandersa tak naprawdę jest. Jego doświadczenie na polu kinowej animacji daje tutaj znakomite efekty. "Zew krwi" jest wzruszającą opowieścią o sile ducha, o dobrych uczynkach i dobrych ludziach, których spotykać możemy nawet w najmroczniejszych momentach. Jak na prawdziwą baśń przystało, film nie unika ciężkich tematów. Jest tu nawet mowa o nadużywaniu alkoholu, żałobie i śmierci. Jednak poruszane są one w sposób delikatny, bez uproszczeń, ale też bez nadmiaru budzących zmieszanie informacji. "Zew krwi" to również wspaniałe kino przygodowe i spora dawka humoru.
No dobra. Czasami film sprawia wrażenie trochę tandetnego, a sceny komediowe śmieszą raczej dlatego, że są zwyczajnie głupie. Jest jednak w nich jakaś radość, bezpretensjonalność, energia, które sprawiają, że nie odczuwałem tego jako poważne wady. Były to raczej znaki szczególne nadające całości wyjątkowego charakteru.
Szczerze mówiąc niewiele spodziewałem się po tym filmie. Zwiastuny jakoś niespecjalnie mnie do niego przekonały. Muszę jednak przyznać, że w kinie całość robi naprawdę dobre wrażenie. Po kilku fatalnych produkcjach dla dzieci, jakie miałem nieszczęście obejrzeć, miło w końcu było zobaczyć coś, co sprawiło mi niekłamaną frajdę.
Ocena: 7
Czasami antropomorfizacja zwierzaków wydaje się iść zbyt daleko. Czworonożni bohaterowie przestają wtedy przypominać żywe zwierzęta, a stają się tworami rodem z animacji. W innym filmie może i byłaby to wada. Tu jednak dobrze wpisuje się w konwencję baśni, którą "Zew krwi" w reżyserii Chrisa Sandersa tak naprawdę jest. Jego doświadczenie na polu kinowej animacji daje tutaj znakomite efekty. "Zew krwi" jest wzruszającą opowieścią o sile ducha, o dobrych uczynkach i dobrych ludziach, których spotykać możemy nawet w najmroczniejszych momentach. Jak na prawdziwą baśń przystało, film nie unika ciężkich tematów. Jest tu nawet mowa o nadużywaniu alkoholu, żałobie i śmierci. Jednak poruszane są one w sposób delikatny, bez uproszczeń, ale też bez nadmiaru budzących zmieszanie informacji. "Zew krwi" to również wspaniałe kino przygodowe i spora dawka humoru.
No dobra. Czasami film sprawia wrażenie trochę tandetnego, a sceny komediowe śmieszą raczej dlatego, że są zwyczajnie głupie. Jest jednak w nich jakaś radość, bezpretensjonalność, energia, które sprawiają, że nie odczuwałem tego jako poważne wady. Były to raczej znaki szczególne nadające całości wyjątkowego charakteru.
Szczerze mówiąc niewiele spodziewałem się po tym filmie. Zwiastuny jakoś niespecjalnie mnie do niego przekonały. Muszę jednak przyznać, że w kinie całość robi naprawdę dobre wrażenie. Po kilku fatalnych produkcjach dla dzieci, jakie miałem nieszczęście obejrzeć, miło w końcu było zobaczyć coś, co sprawiło mi niekłamaną frajdę.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz