El silencio de la ciudad blanca (2019)
Dla oglądający często hiszpańskie kryminały "Cisza białego miasta" będzie filmem swojskim do bólu. Oferuje bowiem klasyczną dla tej kinematografii mieszankę złożoną z tajemnicy z przeszłości, okultystycznego/religijnego mambo dżambo oraz wątków rodem z ckliwej opery mydlanej. Jedyne, czego zabrakło, to odniesień do nazistów i/lub dyktatury Franco.
Niestety tym razem znany schemat został przez twórców bardzo źle wypełniony. Już sama intryga pozostawia wiele do życzenia. Jest mocno skomplikowana, łącząc ze sobą kilka tajemnicy z zupełnie różnych porządków. Kiedy jednak motywy zbrodni zostają ostatecznie ujawnione (bo to, kto jest mordercą, poznajemy zaskakująco szybko), film rozczarowuje. Nie ma żadnego podprowadzenia, dlaczego morderca mający osobiste powody do zabicia zaledwie kilku osób tworzył skomplikowane mordy rytualne, w których giną przypadkowe osoby. Samo uznanie go za szaleńca, który dobrze się z tym maskował, jest po prostu słabe.
Stróże prawa nie są o wiele ciekawszymi postaciami. Większość z nich naznaczona jest osobistymi tragediami, które jednak nie przekładają się na nic interesującego od strony narracyjnej. Wątek "Krakena" zdaje się pochodzić z innej wersji scenariusza, ponieważ w zaprezentowanej postaci nie klei się z niczym.
Na koniec muszę niestety wspomnieć o aktorstwie, które stoi na bardzo niskim poziomie. W zasadzie dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby większość obsady milczała, a dialogi podawane były w formie plansz, jak w czasach kina niemego. Miejscami nie da się patrzeć na toporność i bezradność aktorów w obliczu nawet najprostszych zdań.
Jeśli więc możecie, omijajcie ten film szerokim łukiem.
Ocena: 2
Niestety tym razem znany schemat został przez twórców bardzo źle wypełniony. Już sama intryga pozostawia wiele do życzenia. Jest mocno skomplikowana, łącząc ze sobą kilka tajemnicy z zupełnie różnych porządków. Kiedy jednak motywy zbrodni zostają ostatecznie ujawnione (bo to, kto jest mordercą, poznajemy zaskakująco szybko), film rozczarowuje. Nie ma żadnego podprowadzenia, dlaczego morderca mający osobiste powody do zabicia zaledwie kilku osób tworzył skomplikowane mordy rytualne, w których giną przypadkowe osoby. Samo uznanie go za szaleńca, który dobrze się z tym maskował, jest po prostu słabe.
Stróże prawa nie są o wiele ciekawszymi postaciami. Większość z nich naznaczona jest osobistymi tragediami, które jednak nie przekładają się na nic interesującego od strony narracyjnej. Wątek "Krakena" zdaje się pochodzić z innej wersji scenariusza, ponieważ w zaprezentowanej postaci nie klei się z niczym.
Na koniec muszę niestety wspomnieć o aktorstwie, które stoi na bardzo niskim poziomie. W zasadzie dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby większość obsady milczała, a dialogi podawane były w formie plansz, jak w czasach kina niemego. Miejscami nie da się patrzeć na toporność i bezradność aktorów w obliczu nawet najprostszych zdań.
Jeśli więc możecie, omijajcie ten film szerokim łukiem.
Ocena: 2
Komentarze
Prześlij komentarz