Love After Love (2017)
'Miłość po miłości" próbuje wskrzesić modny 20 lat temu typ filmów niezależnych. Polega on na pokazywaniu serii obrazów zwyczajnego życia zwyczajnych ludzi. Widzimy ich relacje rodzinne, intymne i zawodowe. Ekscesy fabularne są tu sprowadzone do minimum. Jest oczywiście punkt odniesienia, który napędza całą narrację (w tym przypadku jest to śmierć głowy rodziny), ale poza tym niewiele jest tu narracyjnego efekciarstwa.
Ten rodzaj kina ma jednak sens tylko wtedy, kiedy zachęca do rozważań nad światem i ludźmi. Tymczasem "Miłości po miłości" nie potrafię uznać za intelektualny katalizator. Gdyby nie pierwsza wymiana zdań matki i syna, to chyba w ogóle nie zauważyłbym w tym filmie myśli przewodniej. Scenki rodzajowe są do tego stopnia nijakie, że nie były w stanie wzbudzić we mnie nawet irytacji. Całość po prostu nudzi i choć z nadzieją oczekiwałem czegoś, co nadałoby całości jakiś sens, to nie byłem zdziwiony, kiedy się tego czegoś nie doczekałem.
Za plus uznaję tylko możliwość obejrzenia Andie MacDowell w znaczącej roli, bo ostatnio nie miałem ku temu zbyt wielu okazji.
Ocena: 4
Ten rodzaj kina ma jednak sens tylko wtedy, kiedy zachęca do rozważań nad światem i ludźmi. Tymczasem "Miłości po miłości" nie potrafię uznać za intelektualny katalizator. Gdyby nie pierwsza wymiana zdań matki i syna, to chyba w ogóle nie zauważyłbym w tym filmie myśli przewodniej. Scenki rodzajowe są do tego stopnia nijakie, że nie były w stanie wzbudzić we mnie nawet irytacji. Całość po prostu nudzi i choć z nadzieją oczekiwałem czegoś, co nadałoby całości jakiś sens, to nie byłem zdziwiony, kiedy się tego czegoś nie doczekałem.
Za plus uznaję tylko możliwość obejrzenia Andie MacDowell w znaczącej roli, bo ostatnio nie miałem ku temu zbyt wielu okazji.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz