Ramen Teh (2018)
"Ramen. Smak wspomnień" wywołał u mnie bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony odrzuciła mnie forma tego filmu. Z drugiej strony, wbrew sobie, dałem się zarazić ckliwością, w jaką obfituje.
Oglądając obraz Erica Khoo miałem wrażenie, że reżyser jest wielkim fanem obyczajowych opowieści Koreedy. Zestaw bohaterów i sposób budowania historii przywołują na myśl chociażby "Jak ojciec i syn". I tu całość wyglądał jakby to była jedna z tych telewizyjnych produkcji opowiadających o życiowych problemach zwyczajnych ludzi. Bohaterowie są jednowymiarowi i tak też zostali zagrani. Sama fabuła ma konstrukcję równie prostą jak cep. Jej pozorna zawiłość wynika tylko z ciągłego mieszania przez reżyser planów czasów.
Tak skonstruowany film nie powinien w ogóle mi się spodobać. Niestety (na szczęście?) reżyser okazał się mistrzem w manipulowaniu emocjami. W kluczowych momentach potrafił tak wszystko pokazać, by zmaksymalizować efekt ckliwości i wzruszeń. Jego działania były tak nakierowane, by wywołać emocjonalnych odruch bezwarunkowy. I okazało się, że nie byłem na to uodporniony. Dałem się więc ponieść wzruszeniom. Choć gdzieś w tyle głowy kołatała mi się myśl, że jest to ordynarna manipulacja.
Ocena: 6
Oglądając obraz Erica Khoo miałem wrażenie, że reżyser jest wielkim fanem obyczajowych opowieści Koreedy. Zestaw bohaterów i sposób budowania historii przywołują na myśl chociażby "Jak ojciec i syn". I tu całość wyglądał jakby to była jedna z tych telewizyjnych produkcji opowiadających o życiowych problemach zwyczajnych ludzi. Bohaterowie są jednowymiarowi i tak też zostali zagrani. Sama fabuła ma konstrukcję równie prostą jak cep. Jej pozorna zawiłość wynika tylko z ciągłego mieszania przez reżyser planów czasów.
Tak skonstruowany film nie powinien w ogóle mi się spodobać. Niestety (na szczęście?) reżyser okazał się mistrzem w manipulowaniu emocjami. W kluczowych momentach potrafił tak wszystko pokazać, by zmaksymalizować efekt ckliwości i wzruszeń. Jego działania były tak nakierowane, by wywołać emocjonalnych odruch bezwarunkowy. I okazało się, że nie byłem na to uodporniony. Dałem się więc ponieść wzruszeniom. Choć gdzieś w tyle głowy kołatała mi się myśl, że jest to ordynarna manipulacja.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz