Emma Peeters (2018)
Wbrew temu, co się powszechnie uważa, ludzie w głębokiej depresji wcale nie są pozbawieni energii. Przeciwnie, mogą wykazywać się nieprzeciętną wręcz inwencją i pomysłowością.
Wystarczy spojrzeć na tytułową bohaterkę filmu "Emma Peeters". Kobieta jest na progu swoich 35 urodzin. Z rodzinnej Belgii przeniosła się do Paryża, by spełnić się jako aktorka. Niestety jej jedynym sukcesem był udział w reklamie szamponu. Wciąż bierze udział w kursach aktorstwa i castingach, ale nie ma żadnych rezultatów. Nie ma też życia osobistego. A jedyny sukces ma jako sprzedawczyni, co zamiast ją budować, tylko jeszcze bardziej ją przygnębia. I tak bohaterka dochodzi do postanowienia o popełnieniu samobójstwa. Posiadanie celu zdaje się odmieniać kobietę. Jest pewniejsza siebie, otwarta no nowe możliwości. Nie zmieniła się kompletnie, z rodzicami wciąż ciężko jej się komunikuje, ale jest inna. Przejmuje inicjatywę, planuje, nawet się bawi...
"Emma Peeters" chce być czarną komedią opowiadając o frustracjach, rozczarowaniach i nadziejach na lepsze jutro. Jest jednak jak grządka pomidorów, którą złapały przymrozki i krzaki przepadły. Widać więc zamiar, można zorientować się, dlaczego sceny wyglądają tak a nie inaczej, jednak z tych pomysłów żadnych plonów nie będzie. Jest jakaś bariera, która nie pozwala unieść się filmowi ponad przeciętność. Brakuje lekkości i swobody w łączeniu mroku, depresji z bardziej optymistycznymi elementami narracji. Nie jestem też przekonany do gry odtwórców głównych ról. W szczególności Fabrice Adde wydał mi się nieodpowiednią osobą do roli właściciela zakładu pogrzebowego, który zakochuje się w bohaterce. Jest za mało ekscentryczny jak na mój gust.
Ocena: 5
Wystarczy spojrzeć na tytułową bohaterkę filmu "Emma Peeters". Kobieta jest na progu swoich 35 urodzin. Z rodzinnej Belgii przeniosła się do Paryża, by spełnić się jako aktorka. Niestety jej jedynym sukcesem był udział w reklamie szamponu. Wciąż bierze udział w kursach aktorstwa i castingach, ale nie ma żadnych rezultatów. Nie ma też życia osobistego. A jedyny sukces ma jako sprzedawczyni, co zamiast ją budować, tylko jeszcze bardziej ją przygnębia. I tak bohaterka dochodzi do postanowienia o popełnieniu samobójstwa. Posiadanie celu zdaje się odmieniać kobietę. Jest pewniejsza siebie, otwarta no nowe możliwości. Nie zmieniła się kompletnie, z rodzicami wciąż ciężko jej się komunikuje, ale jest inna. Przejmuje inicjatywę, planuje, nawet się bawi...
"Emma Peeters" chce być czarną komedią opowiadając o frustracjach, rozczarowaniach i nadziejach na lepsze jutro. Jest jednak jak grządka pomidorów, którą złapały przymrozki i krzaki przepadły. Widać więc zamiar, można zorientować się, dlaczego sceny wyglądają tak a nie inaczej, jednak z tych pomysłów żadnych plonów nie będzie. Jest jakaś bariera, która nie pozwala unieść się filmowi ponad przeciętność. Brakuje lekkości i swobody w łączeniu mroku, depresji z bardziej optymistycznymi elementami narracji. Nie jestem też przekonany do gry odtwórców głównych ról. W szczególności Fabrice Adde wydał mi się nieodpowiednią osobą do roli właściciela zakładu pogrzebowego, który zakochuje się w bohaterce. Jest za mało ekscentryczny jak na mój gust.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz